niedziela, 23 grudnia 2012

CEREMONIE ŚPIEWAJĄCYCH KRYSZTAŁOWYCH CZASZEK


W nocy z 22.na 23.grudnia...
w pewnym momencie poczułam jakby połączenie z "ceremonią" Śpiewających Kryształowych Czaszek. To są kobiety.  Czułam, połączenie z różnymi miejscami na całej Ziemi.

Czułam jak energia przepływa i łączy się w wielu miejscach na Ziemi...

Oczyszczałam, transformowałam w sobie, a może poprzez siebie energie bólu, rozpaczy, cierpienia na najgłębszych dostępnych mi poziomach istnienia ludzkiej istoty. Przechodziły przeze mnie fale. To było trochę jak poród, który był jednocześnie aktem oczyszczenia. Poród, w którym chodziło o narodziny istoty uwolnionej od bólu, cierpienia, oceniania, walki, przywiązania, zniewolenia... Istot, które będą żyły w wolności, miłości, ufności, zrozumieniu, harmonii współbrzmienia ze sobą wzajemnie...
To był poród istoty całkowicie wolnej, która jest miłością, zrozumieniem, wolnością, ufnością, mądrością, radością życia, która jest wielowymiarowa i świadoma połączenia z Całością.

Najpierw utrzymywałam długo jeden dźwięk, który płynął przez “moje centrum”. W pewnym momencie pode mną, w zasadzie jakby pod całym pokojem, w którym byłam, otworzyło się coś… jak głęboka studnia, z której wypływał ogromny słup światła, krystalicznie czystego, uzdrawiającego, transformującego. I w tym momencie nastąpił wybuch światła... jakby z głębokiej studni połączonej z sercem Ziemi wytrysnął ogromny słup kryształowej energii i cześć tej energii poleciała hen w kosmos, a część zaczęła tryskać jak fontanna, spływać na ziemię i rozlewać się po całej Ziemi.  Wiedziałam, że ta energia wybuchła w różnych miejscach na Ziemi i rozlewa się wszędzie, na całej jej powierzchni… To nie był sen. Nie widziałam żadnych wzorców w tym świetle ani wokół.

Wiedziałam, że w tym momencie na całej Ziemi wybuchło wiele takich Źródeł, a energia z nich wypływająca jak świetlisty "potop" zalewa całą Ziemię.

Poczułam też, jak następuje rozwarstwianie się rzeczywistości na różne wymiarowości i różne światy; że ludzie w tym momencie świadomie lub nieświadomie dokonują wyborów "sposobów" kontynuacji swojego istnienia. Takich momentów będzie jeszcze wiele. Czas, który teraz nastąpił jest czasem podejmowania decyzji, czasem rozwarstwiania się rzeczywistości. Nie mam pojęcia, jakie będą tego skutki. 

Zrozumiałam, że w naszych czaszkach jest zapisana wiedza z historii ludzkości, tak, jak w naszym DNA i komórkach ciała, a także we wszystkich “warstwach” naszych ciał i mózgach oraz kościach. Także w sercach. To wibracje. Niektóre były mocno “poblokowane” i zaburzone. Można je oczyszczać transformując i… roz-wibrowując ciała, dopasowując je do wydawania coraz czystszych dźwięków. Wibracje płynące z serca są wibracjami, które nas przeprowadzają do PIĄTEGO ŚWIATA HARMONII.

Dawno temu w ceremoniach Śpiewających Kryształowych Czaszek (o ruchomych żuchwach) uczestniczyli wyłącznie ludzie gotowi na pełne PRZEBUDZENIE (oświecenie). A celem takich ceremonii było całkowite oczyszczanie wzorców starego świata "uwalnianie" czy tez "uzdrawianie" KARMY, jaką przyjmujemy wcielając się na Ziemię.

Dopiero po oczyszczeniu tej karmy wchodzi się głębiej i ludzie wtedy zaczną otrzymywać nowe “wibracje” płynące bezpośrednio ze Źródła Galaktyki, poprzez Słońce płynące do centrum (serca) Ziemi… Będziemy wiedzieć o tym, jakie relacje i życie będziemy tworzyli w PIĄTYM ŚWIECIE HARMONII.

Dlatego Kryształowymi Czaszkami o ‘ruchomych żuchwach’ stawały się żywe istoty ludzkie o ‘wyższej’ czy raczej poszerzonej świadomości, świadomości połączenia ze Źródłem Wszystkiego Co Jest, świadomości JEDNI. To istoty o czystych umysłach i sercach [odblokowanych i otwartych na całkiem nowe wibracje w ciałach]. Tylko one były w stanie przyjąć na siebie role przewodniczek i wiedzę, która wprowadzić ma ludzkość w PIĄTY ŚWIAT HARMONII. Do tej wiedzy dostępu nie mają nawet “najwyżsi” kapłani – mężczyźni. One były i są, i będą zawsze przewodniczkami do PIĄTEGO Świata. …

Proszę nie mylić PIĄTEGO Świata z Nowym Światem czyli tzw. New Age – to coś innego, tam nadal królują bractwa z pomysłem na jedną religię i kontynuację patriarchatu oraz wszyscy “świetliści”, co wierzą, że ktoś ich zbawi albo zabierze stąd bez ich świadomego rozpoznania po co tu i teraz, w tym świecie żyją. Ale to też już było. Najwyżej sobie “zejdą”, przejdą do tamtych “starych” albo innych, jeszcze bardziej "atrakcyjnych" światów. Bo wszystko było, jest i będzie. Niektóre dusze potrzebują nadal doświadczeń, które są dostępne w tych innych światach.

A wszystkie instalowane sztucznie siatki i siateczki, merkaby itp. niczego nie zmienią w NATURZE ani w energii ZIEMI i energiach KOSMICZNEGO PLANU. Poza tym kamienie lubią w ziemi wędrować. Wiem coś o tym. Więc nawet jeśli ktoś gdzieś powsadzał kryształy tworząc sieci, to dawno już może ich tam nie być, bo one poszły sobie tam, gdzie chciały i potrzebowały.

PRA-Bogini, PRA-Matka tym razem nikogo nie będzie niszczyła. Zresztą tak, jak nigdy wcześniej nikogo nie niszczyła. Każdy po prostu dostanie to, co dla ewolucji i rozwoju jego lub jej duszy oraz świadomości JEST POTRZEBNE.

Teraz zmieniają się częstotliwości i będzie sporo czasu, by ludzie mogli się rozwibrować do nowych częstotliwości i nowych dźwięków. Naprawdę jeszcze jest sporo czasu liczonego najprawdopodobniej w latach. Ale to już rzeczywiście “ostatni dzwonek”. Każdy, kto będzie chciał przejść do Świata Harmonii, przejdzie. Tylko intencja w takim przypadku musi być nieskazitelna i poparta uczciwą pracą nad sobą, rozpoznawania wzorców, które nie służą i powstrzymują przed płynną, naturalną zmiennością - PRZEPŁYWEM.

Chcesz to wierz, a jak chcesz, to nie wierz… Takie jest moje doświadczenie i rozpoznanie.
Może zarezonuje z Twoim sercem, a może nie.


wtorek, 4 grudnia 2012

KRYSZTAŁOWE PIEŚNI


To już ani nie sen, ani wizja, ani śnienie...

źródło obrazka: http://www.wallpaperhere.com/Crystal_heart_12623/download_1024x768


Wczoraj (z 3.na 4.grudnia), pierwszy raz po kilku dniach, zaśpiewałam wieczorem pełnym głosem. A potem położyłam się.Wczoraj o północy, leżałam już w łóżku i poczułam nagle, że mam wstać, zebrać wszystkie kryształy, które są u mnie, i... przytulić je. Tak zrobiłam. Każdy po kolei brałam do ręki. Przykładałam do serca, głowy i brzucha, tuliłam i słuchałam. Potem, łączyłam się z każdym po kolei i śpiewałam jakąś pieśń. A to wolności, a to miłości, a z innym - harmonii. Jeden nie chciał śpiewać, chciał pomilczeć. I wtedy usłyszałam dźwięki - jakby pobrzmiewały w moim ciele - grzechotki wypełnionej kryształkami. Następne dwa kryształy: jeden duży, a drugi mały, ale długi, chciały, żeby na nich zagrać. Zagrałam, a one śpiewały. Miałam odczucie połączenia ze wszystkimi kryształami na Ziemi. A te przytulone do mnie, były jak moje dzieci. Wiem, że to dziwne, ale tak to czułam.


źródło obrazka: http://blepfo.deviantart.com/art/Crystal-Heart-173069556

czwartek, 29 listopada 2012

RYTUAŁY CZARNEJ MAGII




w nocy z 28. na 29. listopada miałam jakieś strasznie trudne sny. Pierwszy raz od wielu lat śniły mi się jakieś koszmary -dziwne wnętrza – podziemia czy pałace… i rytuały czarnej magii prowadzone w celu manipulowania innymi istotami, w celu kradzieży ich energii, z okrutnym tworzeniem “pułapek”, a nawet zabijaniem istot ludzkich… Widziałam, że w te pułapki wpadają ludzie, którzy sami chcą zdobyć jakieś magiczne moce i tym są uwodzeni, i przyciągani jak muchy na lep…są uwodzeni... Poczułam, że to także potrzebuję uwolnić w sobie, poprzez siebie…

wtorek, 13 listopada 2012

UKŁADANIE KOSMICZNYCH PUZZLI



źródło obrazka: http://uniqueself.com/
Miałam dziś piękne sny. Działo się w nich z jednej strony bardzo wiele, ale z drugiej strony widziałam to w bardzo prosty sposób. Zmieniały się wzorce – takie kolorowe “mandalki”; wcześniej były chaotycznie poukładane, jedne przykrywały drugie…
potem z wielkiego bałaganu, chaosu wyłaniały się cząstki puzzli mandalowych i przemieniały się w gwiazdy wyglądające jak kryształowe, mieniące się kolorami i pulsujące różnymi dźwiękami kwiaty… i układały się harmonijnie w jeden ogromny, kosmiczny obraz… Czułam wielką radość i obudziłam się… w błogostanie


niedziela, 11 listopada 2012

OTWIERANIA ZAMKA I ZAWORÓW



Otwieranie zamka furtki kluczem, ale w nietypowy raczej sposób czyli przez podważenie zapadki.
Potem odkręcanie zaworu w kaloryferach w celu udrożnienia przepływu ciepłej wody.
To sny symboliczne, wiem. Bo przeniosły mnie później w inne przestrzenie.  


Po przebudzeniu skojarzenie z tym, co mówiła Jeny o Ślęży, o zamku, który tam istniał.* 1)
Ten zamek został otwarty.

A niedźwiedzica tam stojąca, to tak, jak Jeny mówiła – nie jest niedzwiedzicą, ale NIEDZWIEDZICĄ z gwiazd – gwiazdozbiór.

Tu skojarzenie z moją wizją, którą miałam pod Ślężą. Zobaczyłam wtedy Czerwoną, kosmiczną Niedźwiedzicę, która miała mnie uczyć uzdrawiania.*2)

*1)

*2)
Tę wizję miałam około 2 lat temu.

sobota, 20 października 2012

BŁOGOSŁAWIONE EKSKREMENTY :-)

20/21 października

Dziś w nocy patrzyłam na gwiazdy i własnym oczom nie wierzyłam… widziałam wiele gwiazd pulsujących światłem. Jak nigdy wcześniej. Prawie każda gwiazda, na którą patrzyłam , pulsowała. Ich pulsacje miały różne rytmy. Wcześniej czegoś takiego nie zaobserwowałam na taką skalę. Więc albo ja nie byłam w stanie tego wcześniej zobaczyć albo… coś się dzieje w kosmosie. 

A gdy położyłam się do łóżka po "spotkaniu z gwiazdami", cały czas czułam z nimi połączenie. Leżałam przykryta cała kołdrą i przepływała przeze mnie pieśń połączenia; i czułam wielki przepływ miłości. Co prawda byłam już pod dachem i nie leciały do mnie te gwiazdy, ale miałam jakieś głębokie połączenie ze wszystkimi gwiazdami.

A w nocy miałam sen... Wszystko się ułożyło zupełnie inaczej niż jest teraz. Przyjechali do mnie moi bliscy znajomi, którzy nagle byli zupełnie inni - pogodni, uzdrowieni, uwolnieni od swoich wcześniejszych przekonań, które sprawiały im cierpienie i rozdarcie pomiędzy ich wiedzą, a działaniami, które różniły się od tej ich pięknej wiedzy, bo ich działania często wypływały z nieuzdrowionych (nie przepracowanych)  wzorców karmicznych. A ja siedziałam sobie gdzieś w kąciku na stołeczku przy drewnianych schodach, a na kolanach, na talerzyku miałam... jakieś gówno ustrojone żółtymi płatkami kwiatków i chyba zielonymi listkami... i modliłam się w intencji oczyszczenia tego gówna :-) A to był tylko symbol :-) Przeczytałam sobie: 'Ekskrementy, odchody, zbędne składniki pożywienia lub szkodliwe produkty przemiany materii wydalane z organizmu ..." Hmmm... Po spotkaniu i połączeniu z gwiazdami, błogosławiłam nasze ekskrementy :-)

niedziela, 30 września 2012

KOKARDKI I MOTYLE


30.września
Znów wiele snów, w których spotykam w równoległych światach (o zupełnie innej, niespotykanej TUTAJ architekturze) mężczyzn oraz kobiety i rozpoznawałam jako części siebie, o których dawno zapomniałam. Teraz przypominam je sobie i powoli z nimi się zapoznaję. Wiem, że mam te wszystkie części siebie uzdrowić w sobie, połączyć i uwolnić. Jednak nie mogę ingerować w ich sposób istnienia.

Zrozumiałam, że jeśli tworzę relacje, to nitki połączenia z tymi istotami już nie są posplatanymi supłami, ale są zawiązane na małe kokardki. Kokardka taka – jak kwiat energetyczny, na którym siedzi mały, delikatny motyl – symbolizuje lekkość i wolność tych połączeń. Gdy motyle ulatują, kokardki się rozwiązują i następuje czyste POŁĄCZENIE, które się uwalnia?

Tego lata, gdy BĘDZIE MIAŁO TO nastąpić, będzie wysyp mnóstwa motyli...







piątek, 28 września 2012

POMOC


28.września
Znów gęsta fabuła, jakieś sytuacje, uzdrawianie… ja byłam uzdrawiającą, ale ludzie wokół mnie chyba o tym nie wiedzieli. Spotkałam jednego, a później drugiego młodego mężczyznę. Znów inny świat, podobny trochę do naszego, ale zdecydowanie inny. Obaj mężczyźni byli artystami, ale dziwnie się zachowywali, jakby nie mieli żadnego połączenia z otaczającą ich rzeczywistością. Robili dziwne konstrukcje. Jeden z nich zrobił konstrukcję – dzieło sztuki, w które wplótł samego siebie i skoczył z nią do wody. Woda była lodowata i pełno było w niej kry. Woda zaczęła zamarzać wokół tego mężczyzny. Widziałam, że ten mężczyzna za chwilę zamarznie na śmierć. Nie mogłam mu pomóc. Nie mogłam ingerować w jego świecie... Ale on zawołał o pomoc... I wtedy wskoczyłam do wody i podpłynęłam do tego mężczyzny i zatrzymałam się w pewnej odległości. Już mogłam mu pomóc, bo wołał o pomoc... Spojrzał na mnie zaskoczony. Porozumieliśmy się telepatycznie. Podpłynęłam do niego bliżej. Patrzył na mnie, jakby na coś czekał. Podałam mu rękę. Wydostałam go z stamtąd na brzeg i powiedziałam mu, że mam mu coś do przekazania: że jeszcze ma parę rzeczy do zrobienia. Przyjął to ze zrozumieniem. Potem w innym pomieszczeniu pracował dalej. Siedziałam obok niego i mówiłam coś, ale w zasadzie cały czas śpiewałam. Miałam wrażenie, że moje pieśni powoli roztapiają jego serce i przywracają go do życia.  Nawiązywałam z nim bardzo „delikatny” kontakt.

2.października
I przypomniało mi się dziś właśnie, że kiedyś sama próbowałam popełnić samobójstwo. Kiedy obudziłam się rano ogromnie rozczarowana, że jestem znowu w tym świecie, usłyszałam głos, który mi powiedział, że muszę żyć, bo przyszłam tutaj, żeby zrozumieć ten świat. Zrozumiałam w tym momencie, że śmierć fizyczna od niczego nie uwalnia. Że mam tu coś do załatwienia, a jeśli nie załatwię, to i tak będę musiała wrócić...


czwartek, 27 września 2012

RÓWNOLEGŁE ŚWIATY


27.września.
Sen o spotkaniu w innym, równoległym świecie z kobietą, która siedziała w ogromnej sali wyglądającej jak sala w jakimś ogromnym, kamiennym więzieniu. Jednak wejście/wyjście nie było zamknięte, wystarczyło przesunąć kratę. Tak właśnie weszłam tam do środka. Nie nawiązałam z tą kobietą żadnego bezpośredniego kontaktu. Na podłodze było dużo śmieci i gruzu. Znalazłam jakiś dziwny przedmiot, który - nie mam pojęcia do czego służył i zaczęłam nim zmiatać gruz i śmieci z podłogi. Po jakimś czasie ta kobieta, która – wyglądało, że nawet mnie nie dostrzega – zaczęła także bardzo wolno i bez specjalnego entuzjazmu zmiatać te dziwne śmieci z podłogi.

Drugi sen.
Znajdowałam się w pomieszczeniu, które przypominało poddasze. Tez w innym, równoległym świecie. Mężczyzna, który przypominał mojego kolegę z młodości, pokazał mi swoja harmonijkę ustną i powiedział, że uczy się na niej grac, i że idzie mu to coraz lepiej. Powiedział też, że zaczyna wydobywać z niej uzdrawiające dźwięki. Zapytał mnie, czy ja też chcę spróbować. Wzięłam tę harmonijkę do ręki, przyjrzałam się jej i przypomniałam sobie, że ja też gdzieś mam swoją. Oddałam mu tę harmonijkę. Spojrzałam na półkę, na której leżało dużo różnych dziwnych rzeczy i sięgnęłam po zakurzony instrument, Był dziwny i niepodobny do żadnego znanego mi instrumentu. Był zrobiony jakby z jakiejś skóry zamszowej w kolorze szarym albo czarnym. Miał kilka otworów do dmuchania w nie. Gdy przyłożyłam do ust jeden z tych otworów i dmuchnęłam, z instrumentu zaczęły płynąć niesamowite, piękne dźwięki.

dodane: 22.12.2014
Rozpoznałam tę kobietę z pierwszego snu, tę cząstkę SIEBIE, która "siedzi w więzieniu", ale nie wie, że może z niego wyjść... Już wiem, kto w tej rzeczywistości reprezentuje dla mnie tę cząstkę. Zrozumiałam. Teraz mogę ją przyjąć do serca taką, jaka jest. I uwolnić ją w sobie. Skoro chce pozostać tam, niech pozostanie.
Dziękuję.


piątek, 21 września 2012

WYJŚCIE POZA DUALNOŚĆ


20/21.września
Śniłam, że z palców u prawej mojej nogi wydobywa się energia – promieniowała energia w kształcie wachlarza. Widziałam kolory tej energii. Moja noga również była pokryta jakimiś pięknymi wzorami energetycznymi, które się zmieniały i pulsowały.

Świadome śnienie - medytacja
Doświadczyłam stanu, w którym zrozumiałam, że energia, którą nagle poczułam w splocie słonecznym, w zależności od tego, jaką wersję wybierze umysł, mogę nazwać albo lękiem albo radością. (Co ciekawe, nie było to zróżnicowanie między smutkiem i radością, ale właśnie lękiem i radością.) Po chwili zdałam sobie sprawę, że to chodzi nie o radość, ale wręcz o szczęśliwość. Zrozumiałam i uświadomiłam sobie, że to jest energia, która w zasadzie ma jedną i tą samą częstotliwość i może być - jako umownie ujemna – odbierana przez umysł jako lęk/strach, albo może być – jako umownie dodatnia – odbierana przez ciało jako szczęśliwość. Wyjście poza tę biegunową dualność: starach i szczęście, pozwala zrozumieć, że energia może istnieć jako nieokreślona w kategoriach biegunowych. Jest wówczas doświadczeniem przepływu przez ciała energii o pewnej zintensyfikowanej częstotliwości, która jest jedną z wielu form przejawu Miłości. Potem jeszcze poczułam, jakbym przestała myśleć umysłem, a „myślałam” sercem połączonym z całym ciałem.


czwartek, 13 września 2012

ZNIKŁAM I UCZYŁAM SIĘ NOWYCH WIBRACJI i DZWIĘKÓW



Początek września tego roku... tę wizję miałam, kiedy siedziałam w nocy na ziemi z bosymi stopami. Kilkanaście metrów ode mnie było ognisko, ale potrzebowałam być sama. Medytowałam. J. wówczas podszedł do mnie i zapytał, czy przynieść mi skarpetki, bo noc była dosyć chłodna. Ale podziękowałam i odmówiłam, ponieważ wiedziałam, że jeśli bym założyła wówczas skarpetki, to straciłabym to głębokie połączenie z Ziemią, jakie miałam. Odniosłam wrażenie jakby znikło moje ciało. Co ciekawe, widziałam światło kolorowych punkcików korali na szyi, które sama "utkałam" i niektóre wzory z muszelek na mojej tybetańskiej spódnicy... Reszta ciemność. Te wzory drgały z pewną częstotliwością i zamieniły się w drgające niteczki. Moja świadomość podążyła za tymi niteczkami. "Widziałam", a może bardziej czułam - na prawdę to trudno opisać - że Ziemia miała mocną i piękną energię. Czułam te drgania i wiedziałam, że Ziemia jest połączona ze Słońcem i że współbrzmią ze sobą w pełnej harmonii. I że te wibracje łączą też planety ze sobą, a może nawet całą galaktykę... Czułam te wibracje i widziałam jak wiry, widziałam wiele wirów, które współbrzmiały w coraz większej harmonii.. Miałam odczucie, jakby to był jakiś początek kosmicznego (twórczego) aktu (?) Wiedziałam, że Ziemia jest gotowa na całkiem nowe pieśni, że czeka, by je zacząć śpiewać… Czy komuś zależy, żeby te nowe pieśni się nie przejawiły, by wciąż brzmiały stare?
To pytanie już jest mało istotne. Tamto moje pytanie nie ma już znaczenia. Bo poczułam wówczas, takie dźwięki i takie wibracje, jakich wcześniej nigdy jeszcze nie czułam. I zaczęłam wydawać z siebie te dźwięki i widziałam ich energie i drgania, chociaż czułam siebie, ale tak, jakbym znikła, jakbym sama stała się tą wibracją. 

Zrozumiałam, że mam dostrajać swoje ciało do tych dźwięków. Że będę śpiewać nowe dźwięki i pieśni płynąca z serca, wibrujące w moim ciele.



KOSMICZNA SZCZELINA


Śniła mi się jakaś "ceremonia". Robiłam to, co zwykle miałam do zrobienia - wspierałam ludzi wydając z siebie dźwięki o odpowiednich wibracjach harmonizujących różne częstotliwości energii. Po ceremonii jedna starsza kobieta podeszła do mnie i podziękowała mi, że przeprowadziłam ją do SZCZELINY… i z powrotem. Potem jeszcze jeden mężczyzna za to samo mi podziękował.

Znaczy się, że dotarli do SZCZELINY, ale przez nią jeszcze nie przeszli.
Ta szczelina to dla mnie coś w rodzaju Kosmicznego Okna.





niedziela, 9 września 2012

CEREMONIA Z ABORYGENAMI


9.września
Byłam w Australii na spotkaniu  i CEREMONII z Aborygenami (przodkami i obecnie żyjącymi gdzieś w dżungli (?) Noc, ognie, tańce, śpiewy, maski, kolory… Tańczyłam i śpiewałam razem z nimi, unosiliśmy się w tym tańcu nad ziemią i ponad Ziemią. Czułam, jak przepływają przeze mnie niesamowicie piękne i intensywne energie. Wszystkie dźwięki i tańce były jedną wielką modlitwą… ponieważ intencją ceremonii było poszerzanie świadomości całej ludzkości.



piątek, 7 września 2012

WDZIĘCZNOŚĆ


7.września
Świadomy sen o wdzięczności. Dziękowałam za wszystkie formy, za wszystkie idee, za wszystkie koncepcje, struktury, wszystkich mistrzów, kapłanów, za religie, wojny religijne, za przemoc, walkę o racje, zmuszanie innych do wiary w jakiekolwiek idee. Dziękowałam za to wszystko, obdarzałam miłością i zrozumieniem. A potem uwalniałam to wszystko w sobie i widziałam, jak wielkie poplątane węzły, które miały zróżnicowane częstotliwości drgań i rytmy, które ze sobą wciąż „walczyły”, teraz rozwijają się i drgają z różną częstotliwościami, ale w coraz większej harmonii. Uwalniałam to WSZYSTKO, co mogłam POJĄĆ łącząc się z całym STWORZENIEM we wszelkich ideach, formach, energiach oraz bytach materialnych i pozamaterialnych.

Wybaczałam WSZYSTKO SOBIE jako CAŁOŚCI (?!) Akceptowałam, rozumiałam cały swój CIEŃ i przyjęłam z miłością. Wypełniłam CIEŃ miłością. Dzięki temu stałam się uzdrowiona, uwolniona i połączona. Stałam się uzdrowioną uzdrowicielką (?) Czułam wszystkie części siebie połączone Miłością. Wszystkie czyli także te, które doprowadzały mnie wielokrotnie do zniszczenia oraz te, które próbowały mnie doprowadzać do zniszczenia.

Kocham i rozumiem wszystkie istoty. Wybaczam sobie wszystkie „muszę” i „powinnam”. Kocham siebie samą i każde odbicie tego kim i czym jestem. Kocham siebie samą i każde odbicie tego kim i czym jestem…. Z taką „mantrą” na ustach obudziłam się.


środa, 5 września 2012

PRZENIKANIE :-)


5.września
Gęste sny. Nie pamiętam wiele, tylko tyle, że wnikałam w głębię jestestwa innych ludzi i widziałam – wiedziałam, kim są, z jakich wzorców i energii (częstotliwości) utworzone są ich tożsamości. Ale nie miałam tego zapamiętać. Wiedziałam, że tylko przepływam, mam dostęp do tych informacji tylko na tu i teraz, a nie po to by pamiętać. Czułam  wzajemne PRZENIKANIE, PRZEPŁYW, POŁĄCZENIE. Ale wiele z tych istot ludzkich nie miało pojęcia, że moglibyśmy wzajemnie tego doświadczać.

Nie ważne było  zapamiętywanie tych wszystkich informacji, ponieważ one wszystkie są zapisane w naszych sercach. Poprzez serca albo coś, co jest umieszczone w sercach wszystkich istot. mamy dostęp do tej wiedzy, ale nie poprzez umysł (w mózgu). 

sobota, 25 sierpnia 2012

KRYSZTAŁOWE CIAŁO




25.sierpnia
We śnie powróciło przypomnienie o kryształowej czaszce, która zintegrowała się z kryształowym szkieletem, i jakby kryształowym płynnym ciałem, a w moich żyłach płynęła tęczowa krew.

Najpierw czułam jak atomy mojej czaszki zmieniają wibracje i kości zamieniają się w kryształową strukturę. Podobnie, ale inaczej działo się z moim kręgosłupem i kośćmi. Wpadała do mojego ciała energia, jak maleńkie ciekłe kryształki, wlewały się i przenikały moje kości wypełniając je i zmieniając ich strukturę. Potem światło wewnętrzne rozświetliło moje ciało wszystkimi kolorami tęczy…

Ten obraz żył, przekształcał się pulsował... Czułam, jakbym całą noc śniła świadomie tylko to POŁĄCZENIE.

Kilka lat temu miałam taką wizję, kiedy czułam w trakcie menstruacji, że wylewa się ze mnie czerwona krew, a z góry, wraz ze spływającą na mnie energią wpływa w moje ciało tęczowa krew. To było cudowne odczucie. Byłam wówczas jednocześnie zaskoczona, niemal zszokowana, ale i szczęśliwa...


źródło obrazka: http://www.flickriver.com/groups/957466@N20/pool/interesting/

Inna wizja...
Miałam na przykład kiedyś takie "barwne" przypomnienie, w którym widziałam Kryształową Czaszkę i padające na nią wzory świetlne (myślowe), które odbijały się od jej powierzchni. Jakby w samej Czaszce nie było żadnych zapisów (pusty umysł), ale różne wzory świetne były "projektowane" na nią i jednocześnie odbijane przez nią. 

Stałam się na ten moment tą Kryształową Czaszką... :-) a raczej poczułam, jak moja czaszka z kości zamieniła się w kryształową. :-)

W tym momencie zrozumiałam, że nawet jeśli ja, jako indywidualna cząstka przestaję "generować" z siebie RÓŻNE WZORCE: przekonania, wyobrażenia o innych, projekcje, oceny czy oczekiwania, to i tak inni - inne indywidualne cząstki Jedni robią to "na mnie". Poczułam jednak wyraźnie, że oczyszczenie "Czaszki" ze wszelkich zapisów pozwala na dostrzeżenie projekcji płynących w kierunku Kryształowej Czaszki.

Następnie zrozumiałam, że jestem teraz gotowa przyjąć w siebie te wszystkie projekcje płynące "z zewnątrz" w moim kierunku. Skoro jesteśmy Jednią, oddzielonymi od siebie i zróżnicowanymi cząstkami Jedni, to także to, co "na zewnątrz" JEST MNĄ. A te wszystkie projekcje płynące "z zewnątrz" TEŻ są moimi projekcjami, moją kreacją, którą kiedyś wygenerowałam z siebie. I wtedy przyszedł czas przyjęcia w siebie i przetworzenia tych wszystkich wzorów w energię wszechogarniającej miłości w SOBIE.

kontynuacja procesu:
http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2013/12/przyjecie-energii-wzorcow-bolu-i.html

oraz tutaj
http://tonalinagual-s7ny.blogspot.com/2012/12/ceremonie-spiewajacych-krysztaowych.html
http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2013/12/przyjecie-energii-wzorcow-bolu-i.html


czwartek, 23 sierpnia 2012

'TANTRA'


24. sierpnia
Transformowałam wszystkie wzorce myślowe związane z rodzeniem i seksualnością (wszelkie „za i przeciw”) poprzez moje ciało i wszystkie poziomy ciał. Ten proces zakończył się czymś w rodzaju „tantry” - połączeniem mojej wewnętrznej Animy z Animusem. To połączenie było jednak jakby poza seksualne; idealne połączenie dwóch części, które doskonale do siebie pasowały i zespoliły się. Czułam w tym zespoleniu siebie jako część kobiecą i siebie jako część męską.


Przypomniało mi sie spotkanie z drzewem - Strażnikiem na górze Chełm... w dniu 6.sierpnia

W pewnym momencie spojrzałam na drzewo stojące przy drodze po prawej stronie. To było podwójne drzewo połączone swoimi dwoma pniami idealnie prostą, pionową linią. Poczułam, że to drzewo- Strażnik. Podeszłam do drzewa i przywitałam się. Miało podwójną energię: męską i żeńską w swoich dwóch pniach. Opowiedziało mi, że w ten sposób doświadcza jedności podwójnego istnienia jako żeńskość i męskość w pełnej harmonii ze sobą, obie części wzajemnie się wspierają i dzielą na bieżąco swoim doświadczeniem. Słuchałam najuważniej, jak mogłam tej krótkiej opowieści.

I jeszcze pojawiło mi się skojarzenie PODWÓJNEGO DRZEWA jako DRZEWA ŻYCIA zespolonego z DRZEWEM POZNANIA.

Źródło zdjęcia; http://www.kheper.net/integral/tree.html



 źródło zdjęcia: http://artpropelled.blogspot.com/2008_11_01_archive.html



źródło zdjęcia: http://artpropelled.blogspot.com/2008_11_01_archive.html






dodane:10.10.2012


ŁĄCZENIE CZĘŚCI TOŻSAMOŚCI


23. sierpnia

Wcześniej, od kilku lat, w wielu snach i wizjach „uzdrawiałam” i uwalniałam różne części siebie, które były moimi „karmicznymi wcieleniami” czyli pochodziły ze światów umieszczonych - ogólnie mówiąc - w jakiejś przeszłości. Przyjmowałam te części siebie jako części „mojej” tożsamości. Rozpoznawałam różne wzorce, których wcześniej byłam nieświadoma, a które powodowały sporo cierpienia tamtej mnie samej. W tamtych wcieleniach bywałam zarówno kobietą jak i mężczyzną.

Później śniłam często, że łączę różne części siebie, swojej tożsamości istniejące w różnych światach: z przeszłości i przyszłości oraz teraźniejszości – w światach równoległych… Szczegółów często nie pamiętałam. Po przebudzeniu pamiętałam jedynie, że pracowałam w śnieniu nad rozwiązywaniem supłów utworzonych z poplątanych NICI*), które łączyły moje różne części z różnych światów. Ale te supły do tej pory blokowały przepływ pomiędzy wieloma częściami mnie.

Sen
Dzisiaj trafiłam do takiego świata albo raczej takiej przestrzeni, w której rozpoczął się świadomy proces łączenia różnych części siebie istniejących w tych różnych równoległych światach.

*) poplątane Nici także we śnie o MOTYLACH
i snach o pajęczych sieciach.

środa, 1 sierpnia 2012

SPOTKANIE Z KSIĘŻYCEM - MEDYTACJA-WIZJA





W dniu 31.lipca oraz w dniu 1.sierpnia, już po zmroku, każdego wieczoru spędziłam po kilka godzin nad stawem medytując w świetle księżycowym… Tu fragment z moich notatek:

Usiadłam nad brzegiem stawu ze świętą fajką i rozpoczęłam "modlitwę – medytację" z Księżycem. Patrzyłam w Księżyc i widziałam… Księżyc – Biała Róża. Widziałam Białą Różę. Poczułam, że poprzez pępek jestem z nią połączona. Energetyczna, srebrna nić... 

 źródło zdjęcia:http://www.flickriver.com/photos/theoro/3017887975/ 

W pewnym momencie Księżyc-Biała Róża zaczął/zaczęła do mnie „mówić”. Dowiedziałam się, że ma w sobie męskie i żeńskie energie. Jest Błogosławieństwem Białego, Odbitego Światła, jest przesyłaczem i Strażnikiem Rytmów, które na Ziemi utrzymują życie.


źródło zdjęcia: http://www.scq.ubc.ca/a-year-of-flora-the-flower-mandala-contest/

Iluzje i projekcje odbywają się na Księżyc i z Księżyca.

Pokazał mi się też jako Babcia, Dziadek z wąsami, Młoda Dziewczyna i ja sama śmiejąca się do siebie z białymi zębami na wierzchu…

Kąpiel w białym świetle Księżyca była dla mnie uzdrawiająca i cudowna. Uwolniłam w tej kąpieli sporo blokad, o których nie wiedziałam, że je mam. Czułam wiatry i przepływy płynące stamtąd, które mnie owiewały i przenikały… Od tej pory za każdym razem, gdy patrzę na Księżyc, czuję radość ze spotkania i zrozumienie… że ma ważne zadania do wykonania. 



niedziela, 8 lipca 2012

WIZYTA PRZODKÓW? CZYICH?


trudno mi opisac miejsce, w którym to spotkanie miało miejsce. Nie było to istotne.

Przyszło do mnie dwoje starszych ludzi, mężczyzna i kobieta. On miał bujne kręcone szpakowate włosy i szare ubranie, ona skromnie ubrana w ciemną sukienkę, ciemne włosy przetkane siwymi pasmami miała upięte z tyłu głowy. Poprosili mnie o rozmowę. Zadawali mi różne pytania. Miałam odczucie, jakby chcieli się upewnić, że jestem tą osobą, której szukali, o którą im chodziło. W trakcie naszej rozmowy dochodzili jacyś ludzie, jedni zostawali, inni odchodzili. Niektórzy albo byli niemymi świadkami naszej rozmowy albo przynosili ze sobą jakieś dokumenty, które kładli przede mną na stole.

Wreszcie kobieta zapytała mnie, czy mogłabym im pomóc rozwiązać sprawę żydowską, jakiś problem żydowski. Odpowiedziałam, że jeśli będę mogła, że jeśli tak poczuję w sercu, to pomogę im.

Potem ten starszy mężczyzna powiedział, że chciałby jeszcze coś mi powiedzieć na osobności.
Wyszłam z tym mężczyzną z pomieszczenia. On trzymał w rękach jakieś ubranie, spodnie, chyba kurtkę i koce. Powiedział mi, że szaman (a może jakiś mistrz albo kapłan), którego znam osobiście, zostawił testament, w którym napisał, że mam się tą sprawą nie zajmować.

- Dlaczego on mi to mówi? - pomyślałam patrząc na tego starszego mężczyznę? I zrozumiałam, że testament istnieje, ale ta informacja o nim to rodzaj testu dla mnie. Zrozumiałam, że testament w tym przypadku nie jest żadną umową, ale jest próbą narzucenia mi czyjejś woli; że do niczego mnie nie zobowiązuje. Zwłaszcza, że ten człowiek, który go napisał w realu żyje, wcale nie umarł...

Wiedziałam, że jeśli będę uważnie słuchać siebie, swojego serca, swojej duszy (czy wyższego ja) i tak zrobię to, co mam do zrobienia. Jeszcze miałam przez moment nakładkę testamentu ze Starym Testamentem. Ale tego we śnie nie  rozumiałam.

----------------------------------------------------------------

Po przebudzeniu chciałam zrozumieć informacje zawarte we śnie. I wówczas następujące po sobie zdarzenia zaczęły się ze sobą układać... Dostrzegłam wyjątkową synchronię i to, że kolejne informacje po prostu "przychodziły same", a jeśli miałam coś znaleźć, co by je uzupełniało, to szukanie nie sprawiało żadnych trudności.  Po prostu... zadziewało się. 
Efektem jest notka pt. POWRÓT PRZODKÓW I UJAWNIENIE TEGO, CO BYŁO ZAKRYTE PRZED WIERNYMI.


Kim byli ci ludzie? Przodkowie? Czyi? Przecież nie moi. Nie mam żadnych przodków z linii żydowskiej. W każdym razie nic o tym nie wiem. A może to nie ma znaczenia? A może oni wcale nie byli Żydami?

niedziela, 1 lipca 2012

KRYSZTAŁOWE LUDZKIE "RADIOODBIORNIKI"


Pół sen, pół jawa. Miałam wrażenie, że w trakcie snu przebudziłam się i wszystko działo się w tej rzeczywistości, ale jakby poszerzonej i bez granic. W każdym razie te granice byłe dla mnie nie do określenia. Przyglądałam się ruchom intensywnych energii o bardzo zróżnicowanym spektrum częstotliwości drgań. Słyszałam dziwne dźwięki, podobne do tych, które już kilka lat temu pojawiły się w wizji z Polem Świadomości Buddy... Te energetyczne wibracje zbiegały się w czymś w rodzaju świadomego kulistego "radioodbiornika", organicznego i pięknego "radioodbiornika" w kształcie kuli. Był jakby z ciekłego kryształu, ale nie umiem tego dokładniej opisać. Obserwuję, jak poszerzają się możliwości odbioru zróżnicowanych częstotliwości tego "radioodbiornika". Tak, jakby wcześniej był dostrojony do tylko kilku stacji radiowych, a teraz dostraja się do coraz większego spektrum - zakresu częstotliwości fal. Może odbierać sygnały z coraz większej ilości "stacji nadawczych". Ale na razie jeszcze odbiera te sygnały w taki sposób, że musi sam "przesuwać swój punkt " odbioru tych fal (jak kręcenie gałką w radiu przy zmianie zakresu fal). Pomiędzy odbieranym "stacjami nadawczymi" są jeszcze trzaski i zakłócenia... Nagle ten "radioodbiornik" zaczyna odbierać sygnały z coraz większej ilości stacji nadawczych... Ta świetlista kula początkową wpada w bardzo silne wibracje....  Wyglądało to tak, jakby za moment miała się rozpaść. Jednak wcale się nie rozpada... I jest w stanie objąć te wszystkie zakresy częstotliwości fal, energii... I jest świadoma wszystkich treści, które przez nią przepływają. I w pewnym momencie zdaję sobie sprawę z tego, że na tym polega poszerzenie świadomości istot ludzkich...

Ten sen ma związek z wizją, którą miałam w dniu 15 czerwca.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

JAJA WĘŻA

 SEN
Byłam w głębokiej, ciemnej jaskini. Światła w niej było bardzo mało. Na ścianach tańczyły jakieś cienie. Razem ze  mną w jaskini było kilka kobiet. Stałam przed naturalnie wyżłobiona półką skalną, która w pionie rozciągała się na kilka metrów. Wszystko było zatopione w głębokiej, wilgotnej zieleni w różnych odcieniach. Na skalnej półce leżały jaja wielkości piłek golfowych. Były o konsystencji galaretowatej, także oliwkowo zielone. Razem z innymi kobietami zdejmowałyśmy te jaja z półki i rzucałyśmy do ognia płonącego za nami ogniska. Były to jaja jakiegoś węża...
...
 JAWA
Rano na śniadanie gotowałam jajka. Wyszłam do pracy i zapomniałam, że jedno zostawiłam w garnku. Gdy wróciłam z pracy, w domu był smród spalonego białka. Weszłam do kuchni. Garnek stał na kuchence, a pod nim płonął gaz. W garnku jajo było pęknięte na pół, a jego wnętrze spalone. Na dnie zaczernionego garnka, prócz białych skorup została czarnobrązowa mała grudka wielkości małego paznokcia. To spalone jajo przypomniało mi sen o jajach.


wtorek, 19 czerwca 2012

CIEMNOŚĆ I KRYSZTAŁOWE ŚWIATŁO

Znalazłam się w kompletnej ciemności. Początkowo była jak gęsta, czarna i nieprzenikniona, ciężka mgła. Kojarzyła mi się z lawą. Zaczęłam spokojnie oddychać, coraz spokojniej... I powoli coś się zaczęło zmieniać... Najpierw bardziej to czułam niż cokolwiek widziałam.... w ciemności gdzieniegdzie zaczęłam dostrzegać kształty, kształty, które oświetlało, a właściwie je muskało i przenikało delikatne, jakby tęczowe światło. To światło - wiedziałam - było światłem krystalicznym albo kryształowym.

Nie widziałam wtedy tak, jakbym weszła do ciemnej jaskini z latarką na głowie, która oświetla tylko pewne części-fragmenty tej jaskini, ale widziałam tak, jakby delikatne… hmmm… ledwo widzialne smugi mieniącego się kolorami światła wyłaniały wszystkie kształty w tej jaskini, ale żadnego z tych kształtów nie odcinały od TŁA.

A gdzieniegdzie pojawiały się rozbłyski jak maleńkich gwiazd...

piątek, 15 czerwca 2012

WIELKA CEREMONIA KOSMICZNA

To nie był sen. To była wizja na jawie w środku nocy. Siedzieliśmy przy ogniu z przyjaciółmi. Siedzieliśmy w ciszy. To było jak medytacja. Ta wizja trwała bardzo długo i miała swoje różne etapy. 

Wszyscy przygotowujemy się do wielkiej kosmicznej ceremonii. Do tej ceremonii przygotowują się wszystkie planety i księżyce naszego układ słonecznego, wszystkie słońca, cała galaktyka, a może i wszystkie galaktyki... To będzie ceremonia połączenia ŚWIADOMOŚCI. Wszystko ze wszystkim się połączy, a każda istota w kosmosie, w tym również każda istota ludzka będzie mogła doświadczyć tego połączenia ŚWIADOMOŚCI.  Wszystkie nasze dusze, w każdym ciele, w każdej formie połączą się ze sobą i będą miały możliwość wymienić się "swoimi doświadczeniami" z CAŁOŚCIĄ. To będzie coś, jak jeden ogromny akt kosmicznego połączenia i zanurzenia Całości wraz ze  wszystkimi jej najdrobniejszymi częściami w KOSMICZNYM OCEANIE WSZECHOGARNIAJĄCEJ MIŁOŚCI... 

I wiem, że będzie to czas, kiedy wszystkie istoty będą mogły przypomnieć sobie wszystko, co zakryte jest przed nimi zasłoną NIE-ŚWIADOMOŚCI.  Nie wiem, czy wszyscy tego doznają, wiem, że nie wszyscy to zapamiętają.

... i jeszcze coś kojarzyło mi się, że to nastąpi po Powrocie Bogini...  

W trakcie tej wizji  zaczęły wydobywać się ze mnie dziwne dźwięki. Czułam, że płyną z mojego serca i wypełniają całe moje ciało i wypływają we wszystkich kierunkach gdzieś w kosmos. Mój przyjaciel zaczął grać na mandolinie. Wiedziałam, że dźwięki ze sobą cudownie zaczynają współbrzmieć, te tutaj i te w kosmosie. Poczułam ogromny przepływ energii. Byłam skupiona i skoncentrowana maksymalnie na tych dźwiękach, ich wibracji. Czułam je całą sobą. Słyszałam dźwięki bębnów płynące i odbijające się echem z głębi kosmosu...

I że będzie to miało miejsce za jakieś 30-40 lat... (?)


Nad ranem dowiedziałam się, że mój przyjaciel w pewnym momencie, kiedy zaczął grać na mandolinie, zaczął stroić struny w mandolinie próbując dostroić jej brzmienie do dźwięków, które wydawałam z siebie albo które raczej przeze mnie przepływały.

środa, 13 czerwca 2012

SEN O DZIWNEJ PLANECIE



Znalazłam się na innej planecie. “Wylądowałam” w górach, bardzo wysoko. Te góry miały przedziwną strukturę, wierzchołki wiły się jak węże, były bardzo wysokie i strome, a po bokach były głębokie doły. Ale niektóre wierzchołki wiły się coraz niżej w dół i można było po nich zejść. To, co było jeszcze bardziej zaskakujące, owa wijąca się linia szczytowa schodząca w dół była bardzo kolorowa i te wierzchołki -”ścieżki” były utworzone przez kolorową mozaikę z kamieni szlachetnych, z przewagą zieleni seledynowej, niebieskiego oraz granatu… Schodziłam po takiej “ścieżce” do jakiejś krainy położonej niżej na wyżynie…

Na tej planecie żyło bardzo wiele gatunków istot ludzko-podobnych: były tam istoty podobne do elfów, do goliatów - olbrzymy, podobne do skrzatów, ale wszystkie mieszkały w innych, oddzielonych od siebie obszarach. Pamiętam, że trudno było im wzajemnie się rozumieć. Gdzieniegdzie wybuchały konflikty lokalne pomiędzy różnymi "gatunkami". Trafiłam do krainy istot, które miały może około metra wysokości. Żyły w osadach położonych na obrzeżach lasu, ogrodzonych płotami z bali. Byłam tam z jakąś drugą kobietą. Gdy się zbliżałyśmy do osady, przed bramą stało kilka istot bardzo nieufnych początkowo. A my szłyśmy powoli wysyłając miłość z naszych serc przed siebie. Gdy podeszłyśmy, istoty te długo przyglądały się nam. Wreszcie jedna z nich się do nas "odezwała" i powiedziała, że czekali na nas, choć na początku nie byli ufni, ponieważ mają sporo konfliktów z innymi "gatunkami" humanoidów, które nie zawsze mają pokojowe zamiary wobec nich. 

Zostałyśmy zaproszone do osady i przyjęte z wielką życzliwością, chociaż nadal ze sporym dystansem. Okazało się, że oni wiedzieli o tym, iż kiedyś przyjdą do ich osady dwie kobiety z plemienia ludzkiego, które pomogą im w uzdrawianiu. I tak właśnie się stało - razem z moją towarzyszką zajęłyśmy się najpierw uzdrawianiem tych istot, które były najbardziej chore. Potem jeszcze uczyłyśmy ich jakichś rzeczy, które miały im pomóc, pokazałyśmy pewne zioła, z których mieli sami korzystać. Pracy miałyśmy bardzo dużo... 

Było jeszcze coś dziwnego, coś bardzo różnego od tego, co na Ziemi. Otóż dzień i noc. Spędziłam tu i tam sporo czasu na tej planecie ii wydawało się, że naprawdę dużo już czasu upłynęło, a wciąż był dzień… Na tej planecie dzień trwał bardzo długo – pół drogi (obrotu) tej planety wokół Słońca. Gdy się obudziłam, przypomniałam sobie, że chyba tak jest na Wenus. 
I sprawdziłam:
“Planeta ta potrzebuje 225 dni ziemskich na okrążenie Słońca, od którego znajduje się w odległości 108 mln kilometrów, i aż 243 dni na pełny obrót dookoła własnej osi czyli z pośród wszystkich planet Wenus obraca się najwolniej. Sprawia to, że wenusjańska doba czyli prawie 177dób ziemskich jest dłuższa niż wenusjański rok.“ - z Wikipedii.

Te kolory”ścieżek” z mojego snu kojarzą mi się z tym bursztynem zielonym 


z chryzoprazami










i jeszcze z jakimiś: niebieskim i granatowym kamieniem… chyba lapis lazuli 



poniedziałek, 21 maja 2012

ŁAGODNE PRZEBIEGUNOWANIE I CO NAJMNIEJ TRZY DNI ŚWIATŁA

W ciągu dnia (tak około godziny jedenaste-dwunastej) poczułam nagle nieodpartą potrzebę położenia się. Po prostu nagle poczułam, że muszę sie położyć. I tak zrobiłam. Zasnęłam i miałam piękny SEN O ŁAGODNYM PRZEBIEGUNOWANIU ZIEMI.


Siedziałam w ogrodzie na fotelu. A dzien za dniem mijały w bardzo szybkim tempie. Obserwowaam, jak Słonce wschodzi po mojej lewej stronie, ja w południe "wisi" przede mną wysoko, prawie nad moją glową i zachodzi po mojej prawej stronie. Po kilku dniach zauważyłam, że Słońce znów wzeszło z lewej strony, ale w południe znalazło się tuż nad moją głową i zaszło po prawej stronie. Następnego dnia znów Słonce wzeszło po lewej stronie, ale w południe znalazło się nad moja głową, lekko z tyłu. i zaszło tak samo, po prawej stronie. Natomiast  na następny dzien, wzeszło tak samo, na wschodzie, ale w południe, żebym mogła patrzeć na Słońce, musiałam przesunąć fotel o 180 stopni. Tak zrobiłam. Usiadłam i stare południe miałam za sobą, a starą północ przed sobą... i widziałam Słońce przede mną, prawie nad moją głową. Tym razem jednak Słonce zaszło po mojej lewej stronie... Zrozumiałam, że zmieniły się w ten sposób dla mnie kierunki północy i południa... Kolejny dzień: siedzę tak samo (już odwrócona twarzą do tego zmienionego południa) i słonce wschodzi tak samo, jak dotychczas, na wschodzie, ale to czy to jest wschód, skoro zmieniły się kierunki południa i północy…? wschód, skoro z tej strony wschodzi słońce…


Jeszcze zobaczyłam, jak Ziemia obracając się wokół własnej osi, lekko przechyla swoją oś północną w kierunku słońca. Nie przestaje wirować, lecz ustawia się jakby osią - południowym biegunem magnetycznym w kierunku Słońca (na północy, według oficjalnych ustaleń znajduje się POŁUDNIOWY BIEGUN MAGNETYCZNY). Teraz ruch Ziemi wokół osi jest zupełnie inny niż zazwyczaj...

W konsekwencji tego zjawiska, w pewnym momencie na jednej półkuli jest kilka dni jasności, a na drugiej kilka dni ciemności... Potem Ziemia kontynuuje swój ruch przechylania swojej osi, aż w pewnym momencie oś Ziemi nie przekręca się dalej, zatrzymuje się w nowym ustalonym miejscu. Teraz Ziemia, mimo że wciąż kontynuuje swój ruch wokół osi i wokół Słońca, ma zmienioną pozycję: jej dotychczasowy biegun północny - (GEOGRAFICZNY) znajduje się bardziej na południu, a dotychczasowy biegun południowy - na północy. 

Sama jestem zdziwiona tym snem.

sobota, 19 maja 2012

PATRZENIE I WIDZENIE

Umiałam latać. Byłam gdzieś, gdzie było dużo ludzi i zaczęłam rozmawiać z jedną kobietą, która bardzo chciała coś zmienić w swoich życiu i chciała uzdrowienia. Przekazywałam jej swoją wiedzę, opowiadałam, jak można uwolnić w sobie strach, ból, cierpienia i pokazałam jej, do czego to może prowadzić. Zaczęłam latać w powietrzu - lewitować kontynuując rozmowę z nią. Ona patrzyła na mnie, jakby mnie nie widziała. Śmiała się i powiedziała, że też by tak chciała...

Potem rozmawiałam z innymi ludźmi. I też im o czymś opowiadałam. Kobieta, z którą rozmawiałam wcześnie podeszła do nas i słuchała. Opowiadałam o uzdrawianiu, uwalnianiu, o wolności. Zwróciłam się do tej kobiety i z uśmiechem powiedziałam: Ty widziałaś, jak można latać, prawda? A ona ze smutkiem na twarzy patrzyła na mnie. Długo milczała, aż wreszcie powiedziała: nie pamiętam. Chyba nie widziałam...
Mówiła prawdę. Kiedy latałam przed nią, ona PATRZYŁA, ale NIE WIDZIAŁA. 



Może skrzydlate istoty kobiety takie jak: Lilith i Izis są symbolami tej świadomości, która "umie latać"... czyli nie tylko PATRZY, ale także WIDZI rzeczy i sytuacje, jakimi one są naprawdę, a nie jakimi nam się wydają być... One widzą, ponieważ ich wzrok przenika przez mgłę zasłony Zamglonego Lustra...







czwartek, 17 maja 2012

BOMBA i POKÓJ

Łąka. 



Jestem z piesą Karuną na spacerze. Nagle w dali, między koronami drzew zobaczyłam ogień wybuchającej bomby i usłyszałam jakiś dziwny dźwięk. Usiadłam na trawie. Obok Karuna. Powiedziałam do niej w myślach: spokojnie. 

Przeleciała mi przez głowę myśl, że jeśli to jest bomba atomowa, to nas przeniknie fala, a my znikniemy. Zwróciłam się do swojego wnętrza i ... skupienie, koncentracja...
Istnienie jest wieczne, nieskończone... Jestem wolnością, jestem miłością, jestem ufnością i obfitością...
Klik.

Znów jestem w innym miejscu, na podwórzu przed jakimś domem. I znów widzę wybuch i słyszę ten sam dziwny dźwięk. Znów siadam na trawie, zwracam się do swojego wnętrza. Skupienie i koncentracja... I obudziłam się.


A może ten rozbłysk był jakimś wybuchem Słońca?

sobota, 5 maja 2012

MEDYTACJA W CENTRUM SŁONCA

To właściwie wizja w medytacji...



Znalazłam się we wnętrzu Słońca. W samym centrum. Byłam bardzo skupiona, skoncentrowana, właściwie to... zogniskowana. Miałam połączenie z Łonem Galatyki - Słońcem, którego wnętrze, podobnie, jak naszego jest Ciemne. Nie wiedziałam, w którym Słońcu JESTEM, czy tym "naszym" czy Galaktycznym Łonie, ale czuł.am je jakby pulsowały naprzemiennie... Czułam przepływającą przeze mnie energię o różnych częstotliwosciach. Wokół mnie krążyła energia podobna do Wielkiej Trąby Powietrznej, która zbierala z Przestrzeni różne... "stare śmieci", wzorce myślowe, idee, przekonania i "nasiona"...   Czułam wielka obfitość Jej zawartości. Czułam, jak tę Trąbę tworzą cztery wiatry płynące z czterech kierunków i zawijające się i łączące się spiralnie ze sobą w Trąbie. Zwężona - najcieńsza część Trąby powietrznej kończyła się we mnie. Czułam miłość, najpiękniejszą ze wszystkich "boskich" kreacji. To była ewidentnie żeńska, Pramatczyna energia. Czułam, jak to wszystko, co zbiera Trąba, transformuje się we mnie na najczystszą miłość wszechogarniającą. Czułam nieskończony przepływ miłości i światła, które nie miało blasku. Czułam w sobie, stwarzałam w sobie i wokół siebie Przestrzeń połączenia z nieskończonym przepływem miłości. Promieniowała ze mnie energia, która na obrzeżach kuli, w której się znajdowałam, wybuchała blaskiem ognia. Ten ogień był ewidentnie męską energią, energią Ojca.

Doświadczałam ogromnej, intensywnej Transformacji. Moje ciało wibrowało dźwiękami i zaczęłam śpiewać. Nigdy wcześniej nie wydawałam z siebie takich dźwięków. Zrozumiałam i czułam energię, jaką podwójna Istota Słoneczna dostarcza dla Ziemi i innych planet, jak tworzy i płodzi życie. Doświadczałam totalnej ufności i wdzięczności. Energia Słońca dawała Przebudzenie nowego zrozumienia.

Czułam jak nasze Słońce łączy się ze Słońcem Galaktycznym - sercem, centrum naszej Galaktyki. Pulsowały oba, a ja raz byłam w jednym, a raz w drugim. I czułam chwilami, jakbym w obu była jednocześnie...

Przyszła do mnie pieśń...
Yum, Yum, Yum, Yumeni, WI-SAN... (łi-san)



sobota, 7 stycznia 2012

SPIRALNA MANDALA Z PŁATKÓW


Robiłam na jakąś ceremonię czy medytację ołtarz - maskę Ziemi. Chciałam zrobić z zaznaczeniem czterech kierunków i kolorów oraz świetym centrum. Miałam cztery kolory kwiatow. Te kwiaty były spore i płatki miały jak duże róże. Zdjęlam płatki kwiatów i zaczęłam układać te płatki w tęczową spiralę. Zaczełam chyba od czerwonego, potem żólty, potem… zielony liść, następnie biały płatek i fioletow-różowy… i znów, czerwony, żóły, zielony, biały i fioletoworóżowy… Z tej wielkiej spirali utworzyła się piękna mandala…

Dokładnie pamietałam ten sen i po kilku dniach zrobiłam taką mandalę z prawdziwych kwiatow… była piękna.

dopisek:
I zaczęłam potem robić takie mandale, a potem jeszcze inne: