środa, 17 marca 2010

O DZIECIACH, KTÓRE PRZYJDĄ





Każde dziecko będzie się rodzić (a może to już gdzieś było?) tylko wtedy, gdy przyjdzie w wizji do kobiety, którą wybierze za matkę i do mężczyzny, którego wybierze za ojca. Ci będą tylko biologicznymi rodzicami, ponieważ po urodzeniu dziecka, wszystkie kobiety staną się matkami, a wszyscy mężczyźni ojcami dla niego lub niej. Dziecko samo wybierać sobie będzie, z kim w danym okresie rozwoju chce najczęściej przebywać i od kogo pobierać nauki. Dzięki temu wśród dzieci nie będzie żadnej konkurencji, wszystkie dzieci będą przychodzić na świat jako kochane, upragnione i z wyjątkowymi darami. I wszystkie będą kochane przez wszystkich. I wszyscy będą porozumiewać się telepatycznie...




Inna wizja:
dzieci dojrzewały i rodziły się w kwiatach, ale kilka osób przez jakiś czas codziennie medytowało przy tym kwiecie przekazując mu swoją energię. Kwiat taki dla mnie jest istotą żywą i to z duszą. Wiem, że takie rośliny istnieją. I wiem, że wiele roślin na Ziemi także jest dużo bardziej rozwiniętych od “przeciętnego” człowieka i mają piękne, bardzo “stare”dusze.. Potem rodziło się z takiego kwiatu dziecko bez żadnego bólu i cierpienia, a proces narodzin był pięknym aktem wchodzenia w sposób świadomy w nową rzeczywistość. Takie dziecko było przyjmowane zawsze z wielką radością i miłością takiej społeczności i wszystkich, którzy pracowali nad przekazywaniem energii kwiatu i dziecku. A dziecko już było na tyle dojrzałe, że po narodzinach chodziło o własnych nogach (jak np. konie po urodzeniu). Dziecko takie nie było karmione mlekiem matki, ale jakimiś owocami i nektarem z roślin.

sobota, 13 marca 2010

O MATCE GALAKTYCE



Byłam Matką Galaktyką. Poczułam jej miłość. Ona kocha wszystkie swoje dzieci: Słońca, Mgławice… i wnuki: Planety i Księżyce… Także wszystkie Istoty kocha tak samo, nikogo nie wyróżnia. Z taką samą miłością traktuje te, które przedłużają swoją formę istnienia pożerając i unicestwiając inne formy jak i te, które mają taki sam szacunek do siebie samych oraz innych form i szukają przyjaznych sposobów współistnienia z innymi formami.

O spotkaniu z maskami buddyjskich Strażników.


Przyszły do mnie. Jakieś potwory...Wyglądały przerażająco. Przyjrzałam im się dokładniej. Były to maski. Straszne maski, przerażające...  Można by powiedzieć, że "potworne" i próbowały mnie straszyć. Wiedziałam, że to jest jakaś próba dla mnie. Skupiłam się na miłości. Wiedziałam, że nie chcę ich się bać, że nie dam się zastraszyć, więc się do nich uśmiechałam i czułam miłość. One coś buczały, wydawały dziwne dżwięki i straszyły, a ja śmiejąc się powiedziałam im, że się ich nie boję, że je kocham. Wiem, czemu służą, ale dla mnie nie są straszne, lecz piękne. No to wysłały do mnie jeszcze "straszniejsze". A moja reakcja była identyczna. Zaczęłam się śmiać, że mnie nie przestraszą, bo je kocham. I one wtedy zaczęły śmiać się razem ze mną i zaczęliśmy tańczyć razem. to był piękny, kosmiczny taniec.

A dopiero kilka dni póżniej zaczęłam szukać w internecie masek i okazało się, że te maski ze snu były takie, jak maski buddyjskie np. Mahakali... Bardzo podobne. I w różnych kolorach...




-> "buddyjscy strażnicy"...