środa, 13 czerwca 2012

SEN O DZIWNEJ PLANECIE



Znalazłam się na innej planecie. “Wylądowałam” w górach, bardzo wysoko. Te góry miały przedziwną strukturę, wierzchołki wiły się jak węże, były bardzo wysokie i strome, a po bokach były głębokie doły. Ale niektóre wierzchołki wiły się coraz niżej w dół i można było po nich zejść. To, co było jeszcze bardziej zaskakujące, owa wijąca się linia szczytowa schodząca w dół była bardzo kolorowa i te wierzchołki -”ścieżki” były utworzone przez kolorową mozaikę z kamieni szlachetnych, z przewagą zieleni seledynowej, niebieskiego oraz granatu… Schodziłam po takiej “ścieżce” do jakiejś krainy położonej niżej na wyżynie…

Na tej planecie żyło bardzo wiele gatunków istot ludzko-podobnych: były tam istoty podobne do elfów, do goliatów - olbrzymy, podobne do skrzatów, ale wszystkie mieszkały w innych, oddzielonych od siebie obszarach. Pamiętam, że trudno było im wzajemnie się rozumieć. Gdzieniegdzie wybuchały konflikty lokalne pomiędzy różnymi "gatunkami". Trafiłam do krainy istot, które miały może około metra wysokości. Żyły w osadach położonych na obrzeżach lasu, ogrodzonych płotami z bali. Byłam tam z jakąś drugą kobietą. Gdy się zbliżałyśmy do osady, przed bramą stało kilka istot bardzo nieufnych początkowo. A my szłyśmy powoli wysyłając miłość z naszych serc przed siebie. Gdy podeszłyśmy, istoty te długo przyglądały się nam. Wreszcie jedna z nich się do nas "odezwała" i powiedziała, że czekali na nas, choć na początku nie byli ufni, ponieważ mają sporo konfliktów z innymi "gatunkami" humanoidów, które nie zawsze mają pokojowe zamiary wobec nich. 

Zostałyśmy zaproszone do osady i przyjęte z wielką życzliwością, chociaż nadal ze sporym dystansem. Okazało się, że oni wiedzieli o tym, iż kiedyś przyjdą do ich osady dwie kobiety z plemienia ludzkiego, które pomogą im w uzdrawianiu. I tak właśnie się stało - razem z moją towarzyszką zajęłyśmy się najpierw uzdrawianiem tych istot, które były najbardziej chore. Potem jeszcze uczyłyśmy ich jakichś rzeczy, które miały im pomóc, pokazałyśmy pewne zioła, z których mieli sami korzystać. Pracy miałyśmy bardzo dużo... 

Było jeszcze coś dziwnego, coś bardzo różnego od tego, co na Ziemi. Otóż dzień i noc. Spędziłam tu i tam sporo czasu na tej planecie ii wydawało się, że naprawdę dużo już czasu upłynęło, a wciąż był dzień… Na tej planecie dzień trwał bardzo długo – pół drogi (obrotu) tej planety wokół Słońca. Gdy się obudziłam, przypomniałam sobie, że chyba tak jest na Wenus. 
I sprawdziłam:
“Planeta ta potrzebuje 225 dni ziemskich na okrążenie Słońca, od którego znajduje się w odległości 108 mln kilometrów, i aż 243 dni na pełny obrót dookoła własnej osi czyli z pośród wszystkich planet Wenus obraca się najwolniej. Sprawia to, że wenusjańska doba czyli prawie 177dób ziemskich jest dłuższa niż wenusjański rok.“ - z Wikipedii.

Te kolory”ścieżek” z mojego snu kojarzą mi się z tym bursztynem zielonym 


z chryzoprazami










i jeszcze z jakimiś: niebieskim i granatowym kamieniem… chyba lapis lazuli