niedziela, 10 października 2010

Pożegnanie z mamą

A mama już nie żyje. Dopiero w rok po jej śmierci, w jednym ze snów udało mi się z nią pożegnać serdecznie i czule, w miłości. Ten sen: Ja byłam sobą w wieku takim, jakim jestem, ale moja mama była małą 7. albo 8.letnią dziewczynką i to ja wzięłam ją na ręce, tuliłam czule i mówiłam, że ją kocham. Potem obok nas pojawił się anioł. Aniołem, a właściwie anielicą, okazała się być kiedyś starsza o dwa lata siostra mojej mamy, która umarła mając osiem lat. Jednak jako anioł przejawiła się w postaci "osoby dorosłej". I - o dziwo - mama od razu ją rozpoznała jako swoją siostrę Marysię.

Wzięłyśmy się wszystkie za ręce i tańczyłyśmy taniec w powietrzu, jakbyśmy stały się wstążką wywijającą spirale i esy floresy w kosmicznym pląsie. Potem znów wróciłyśmy do swoich postaci z początku snu.

Anioł i dziewczynka trzymając się za ręce odchodziły w świetlistą dal... Patrzyłam jak się oddalają coraz bardziej. Dziewczynka aż podskakiwała z radości. Ja zostałam.I powędrowała sobie w stronę światła.

________________________________________________________________________

A tata? Dla taty teraz najważniejsze w naszych relacjach jest to, żebym była szczęśliwa, Piękne, prawda?

Znam dużo dzieci, które są traktowane tak, jak są, a wiemy, że mogłyby być traktowane inaczej. I myślę sobie, że wszystkie dzieci są urocze, inteligentne, kontaktowe, wrażliwe i dobre. Jeśli zaś są inne, to nauczyły się tej inności w szkole życia. Najczęściej od rodziców albo innych dorosłych.