środa, 9 grudnia 2009

Przyjęcie śmierci

Jest wojna. Jestem żołnierzem plutonu egzekucyjnego. Przed nami stoją ludzie pod ścianą, których mamy rozstrzelać. Pada rozkaz. Strzelam celując w przestrzeń ponad głowami ludzi. Mój dowódca zauważył to. Krzyczy na mnie. Wydaje drugi raz rozkaz, a ja robię to samo. Dowódca podchodzi do mnie wściekły. Wolno sięga do kabury, otwiera ją i wyjmuje swój pistolet. Lufę pistoletu zbliża do mojej skroni. Nie czuję żadnego strachu, lęku.

Czuję się wspaniale - wiem, że jestem przy sobie, w zgodzie i harmonii ze swoim sercem, że wykonałam ( wykonałem ) swoje "zadanie" najlepiej, jak umiałam ( umiałem ).

Słyszę strzał i w błogości osuwam się w śmierć.
I nie mam do nikogo, o nic żadnych pretensji, żalów...
Przyjmuję odpowiedzialność za swoją świadomą decyzję...