niedziela, 15 października 2006

SKOK UFNOŚCI

15. październik 2006
Wsiadam do samolotu, z którego będę skakać. Kiedy nadchodzi moment i zbliżam się do otwartego otworu samolotu. Okazuje się, że nie mam na sobie spadochronu. Zawahałam się. Ktoś stojący obok mówi:
A po co spadochron? To są skoki ufności.

Zastanowiłam się chwilę i wyskoczyłam. Leciałam przez jakiś czas w przestworzach aż spadłam do pewnego poziomu „krytycznej wysokości” tej, na której powinnam otworzyć spadochron, którego nie mam. Zamknęłam oczy. Ciemność. Skok ufności – myślę. Ufność – mówię. Tak, ufam. Bezgranicznie, bezwarunkowo, całkowicie ufam. I opadam. Lecę w dół aż przestałam lecieć. Zatrzymałam się. Otwieram oczy. Jestem na Ziemi. Żyję. Zaufałam i nic mi się nie stało.