niedziela, 29 grudnia 2013

PRZYJĘCIE ENERGII WZORCÓW BÓLU I CIERPIENIA...


W czasie medytacji - wejścia wewnątrz siebie... 
w nocy z 21. na 22. grudnia 
przeżyłam głębokie, trudne, ale i piękne doświadczenie...

1) Poczułam wibracje serca. Skupiłam się na nich... i rozpoznałam wewnętrzną intencję duszy: jestem w służbie Jedni. Miałam utrzymywać tę rozpoznaną, przypomnianą intencję, mimo całego zalewu myśli, które przepływały przez mój umysł; latały wokół... te, co inni wysyłają do różnych nadawców oraz pod moim adresem. Jest ich zawsze pełno wszędzie, ale tym razem były odczuwałam je bardzo intensywnie Mój umysł wyłapywał te myśli, które jeszcze w jakiś sposób rezonowaly z wibracjami i emocjami zapisanymi w moim ciele jako węzełki. Przyglądałam się im, gdy supełki rozwiązywałam, myśli znikały… gdy znów pojawiały się, wibracje w ciele świadomie "u-elastyczniałam"... Rozwibrowując te węzełki, rozpuszczając ich "twardość" rozwiązując.  I utrzymywałam tylko te myśli, które przejawiały się poprzez serce - coś jak intencje mojej duszy. 

Mam ufać, całkowicie ufać w wewnętrzne prowadzenie duszy, w to, co czuję w sercu i w ciele. Wszystko, co robię jest doskonałe, nawet jeśli jest to trudne dla mnie i dla innych z jakichś powodów. Mam w pełni akceptować to, co się przeze mnie przejawia bez względu na to, jak to oceniają i odbierają inni. Mam ufać nawet, gdyby mnie wszyscy odrzucili. To wszystko już wcześniej wiedziałam, - to była wiedza i informacje, które już do mnie docierały, ale teraz świadomie dokonywałam jeszcze głębszych zmian w polu energetyczno-fizycznym mojego ciała. To było coś, jak kolejne "umieranie", konieczne do przetransformowania struktury Kwiatu Życia, a latające wokół i przeze mnie myśli próbowały zatrzymać ten proces. W pewnym momencie czułam jak moje ciało wibruje różnymi częstotliwościami - różnymi emocjami i próbuje je ze sobą harmonizować. Trwało to długo i nie było łatwe. Gdy ciało uspokoiło się, wypełniło mnie uczucie miłości; w sercu i całym ciele... i wy-promieniowywało tę miłość... Wydawałam z siebie nowe, dziwne dźwięki  których uczyłam się przez ostatni rok, a może i dłużej do których przygotowywałam moje ciało. Śpiewałam cichutko czując ogromną potrzebę wydawania tych dźwięków serca i odczuwania ich wibracji; wibracji, która harmonizuje w ciele te wszystkie, czasem bardzo różne od siebie częstotliwości kosmiczne. Doświadczałam także bycia świadomą i mocno osadzoną w tu i teraz. Było to intensywne i potrzebowałam odpocząć. Moje ciało uspokoiło się na pewien czas, chociaż wiedziałam, że ten proces będzie toczył się dalej, że to nie koniec.

2)
Zaczęłam powoli czuć, wokół mnie pojawiła się nowa energia i wnikała w moje ciało. Czułam, jakbym zbierała na swoje ciało cały ból, jaki doznała ludzkość (?) w całej historii w tym świecie albo jaki jest u podstaw "struktury" i/lub "natury tego świata... Zwracając się do Bogini Matki, która stworzyła Ziemię czułam, że oddaję jej, przekazuję energię tego całego bólu, który przepływał przez moje ciało. W jakiejś mierze był to także ból, ktory wypływał z innych ludzi, ale był także moim bólem. Jakbym w ten sposób "uwalniała" siebie w innych i innych w sobie. W tym momencie powróciło przypomnienie o 13. Matce Klanowej, która odebrała od swoich 12. Sióstr ich wszystkie doświadczenia, jakich kiedykolwiek doznały. Były to uczucia i emocje o bardzo zróżnicowanym zakresie częstotliwości, jednak dominującym był ból. I to nie tyle fizyczny, nawet bardziej ten mentalno-psychiczny. 

(Pamiętałam, że po przyjęciu tych doświadczeń od swoich Sióstr, 13. Matka Klanowa urodziła Kryształową Czaszkę...)

Przyjmując te doświadczenia odczuwałam coraz mocniejsze wibracje w ciele... te, które moglibyśmy określić jako piękne i cudowne, ale przede wszystkim także te bardzo trudne i związane z ogromnym bólem i cierpieniem. Przyjmowałam te wibracje w siebie z intencją przesyłania i oddawania ich Matce Ziemi - tej, która stworzyła Ziemię. Cały czas śpiewałam, raz ciszej, raz głośniej wydawałam z siebie dzwięki serca. Czułam potrzebę, by z serca i poprzez serce dzwięki te "uzdrawiały", uwalniały i harmonizowały moje ciało rozwibrowane tak ogromnie zróżnicowanymi częstotliwościami różnych doświadczeń moich sióstr... i braci na Ziemi. Tych wszystkich doświadczeń, które stworzyła Matka Ziemi. I znów na chwilę ciało się uspokoiło, gdy energie zostały przesłane bogini Matce. Znów wiedziałam, że to nie koniec, że czeka mnie coś jeszcze - dalszy etap Spokojnie oddychałam i czułam swoje serce, jak promieniuje z niego energia i wypełnia moje ciało na jego wszystkich poziomach.

3)
Znów intensywniej poczułam swój lotos serca, który pragnął wydawać dzwięki najczystszej, wszechogarniającej miłości. Zaczęłam śpiewać. Śpiewałam po kolei różne pieśni, takie których kiedyś się nauczyłam, takie które do mnie kiedyś przyszły ("z kosmosu" mojego głębokiego wnętrza). Przyjmowałam te wibracje wszechogarniającej miłości, by mogły być wyśpiewane przez moją duszę, poprzez moje serce i ciało, dla uzdowienia mnie samej w innych i innych we mnie i naszego łączenia się w Jedno lub w Jednym... I nagle znów poczułam ogromne poruszenie w moim ciele na wszystkich jego poziomach. Tym razem... cały ból, całe tak zwane zło czy cierpienie zaczęłam przyjmować w siebie jako... matka, która je stworzyła. Pamiętałam w tym momencie, że jestem w służbie Jedni, że moje ciało ofiarowałam do uwolnienia w sobie tych wszystkich wzorców, które je powodowały. Moje ciało wibrowało... Trzymałam się dłonią za twarz i poruszałam szczęką jakbym masowała zastałe w niej struktury, które blokowały pewne energie w moim ciele... W tym momencie wszedł i podszedł do mnie J. Chciał mi pomóc. Wiedziałam, że wydawało mu się, że zbyt cierpię, dlatego delikatnie dotknął moich dłoni, aby zatrzymać to, co się ze mną działo. Wiedziałam, że robi to z miłości, ale jednocześnie wiedziałam, że on nie rozumie wszystkiego, co się ze mną dzieje. I przypomniała mi się przypowieść o człowieku i motylu w kokonie:

Gdy człowiek zobaczył motyla w kokonie, wydawało mu się, że on cierpi i postanowił mu pomóc wydostać się z kokonu. Delikatnie rozerwał kokon. Mimo to motyl nie wylatywał. Wtedy człowiek zwrócił się do motyla:
- Dlaczego nie wychodzisz z kokona? Spójrz, możesz już wylecieć.
- Widzisz, moje skrzydła jeszcze nie wykształtowały się całkowicie. - powiedział motyl. - Potrzebują substancji, która zawarta jest w kokonie. Potrzebują nasycić się nią, by mogły się rozwinąć i bym mógł stać się motylem.

Ale ponieważ czułam miłość do J. i wdzięczność... nawet za to, że nie rozumiał, co się ze mną dzieje w tej chwili, dlatego pozwoliłam mu "pomóc" sobie. Przytuliłam się do J. Na chwilę uspokoiłam się i poczułam, że on także się uspokoił. Wtedy mnie zostawił samą. Gdy J. odszedł, cofnęłam się do momentu przed - zanim on podszedł do mnie. Najpierw potrzebowałam na powrót "skleić rozerwany kokon"...

Moja świadomość znów ekspandowała i zaczęłam przyjmować w siebie energie bólu i cierpienia, które kiedyś stworzyłam starając się roztopić w moim sercu to, co byłam w stanie. Teraz pojawił się w moim sercu dźwięk, który pomagał mi zaabsorbować te częstotliwości w sobie i harmonizować w sobie tę ogromną różnorodność częstotliwości kosmiczno-ziemskich energii. Przyjęłam całkowitą odpowiedzialność za to, co "stworzyłam" czy raczej za to co przejawiało się w tym świecie. Tak... przyjmuję wszystko... Kiedyś wierzyłam, że właśnie to i jedynie to jest prawdziwe. A to była iluzja.

Nie znaczy to, że jestem tą boginią, która stworzyła wszystko, ale na jakimś poziomie poszerzonej świadomości nią TAKŻE JESTEM.

Powoli dochodziłam "do siebie". Ciało było tak rozwibrowane, że potrzebowałam czasu, by się na powrót całkowicie scaliło i zharmonizowało...

Miałam w sobie niesamowity wręcz spokój, pokój. Byłam miłością i zrozumieniem. Czułam wdzięczność za to, co się wydarzyło. I ufność w wewnętrze prowadzenie duszy...

Pamiętam różne swoje dotychczasowe doświadczenia z medytacji - wglądów w siebie. Kiedyś poczułam współodpowiedzialność za to, co tworzyłam wraz z innymi (to było prostsze). Łączyłam się kiedyś ze świadomością matki odrzuconej przez swoje dzieci, matki zabijającej z rozpaczy swoje dzieci, dzieci zabijających swoją matkę, łączyłam się ze świadomością Matki Galaktyki, która rodzi i pochłania gwiazdy, mgławice i wszelkich jej 'potomków'. Tamto doświadczenie było bardziej odczuwane na poziomie energetycznych transformacji procesów tworzena i anihilacji, narodzin i umierania... A teraz połączyłam się ze świadomością matki przyjmując całkowitą odpowiedzialność za to, co stworzyła. Choć przecież w tym życiu nie mam swoich "własnych" (biologicznie) dzieci i nie stworzyłam w tym życiu wszystkiego...

Jestem w służbie Jedni i mam robić to, co robię w pełnym zaufaniu do wewnętrznego prowadzenia. Czułam i jestem świadoma, że niektórzy ludzie mogą tego nie rozumieć; że mogą oceniać mnie i moje działania na różne sposoby. Lecz mam pozostać w całkowitej ufności w wewnętrzne prowadzenie duszy. Poczułam niemal fizycznie połączenie ze wszystkimi ludźmi oraz ze wszystkim, co istnieje na Ziemi... znów poczułam wszechogarniającą miłość, spokój i harmonię. I ogromną wdzięczność. Ufam, ufam, ufam... że wszystkie moje działania i nie-działania są doskonałe; w służbie poszerzania świadomości, abyśmy mogli powrócić w harmonii do świadomości Jedni - ci wszyscy, którzy są na to gotowi.

I odczułam w sobie ogromną zmianę... jakkolwiek, ktokolwiek może to rozumieć... Teraz mogę istnieć, działać, nie-działać już zupełnie inaczej, jak dotychczas.

Dziękuję, dziękuję, dziękuję...
Wszystko, czego doświadczam jest doskonałe... tu i teraz.

Prowadzą mnie nasi Przodkowie - my sami z innych światów czy wymiarowości.

Moje życie jest procesem... zmiennym, raz bardziej, raz mniej dynamicznym... samopoznania...

sobota, 28 grudnia 2013

WYBACZENIE, ZROZUMIENIE I UWOLNIENIE SUPŁÓW KOBIECO-MĘSKICH RELACJI


W nocy z 16. na 17. grudnia

Świadome śnienie. Całkowite zrozumienie dla działań innych. Rowiązanie  ostatnich supłów na energetycznych nitkach połączeń Kwiatu Życia i całkowitego puszczenia jakichkolwiek ocen wobec tego, co "złe" wobec mnie jako kobiety zrobili kiedykolwiek mężczyźni i ja wobec nich. Obudziłam się z ogromną radością wybaczenia sobie i im.
Uzdrowienie, uwolnienie wszystkich relacji kobieco-męskich na wszystkich poziomach. Cudowne śnienie. Byłam w świecie całkowitego wybaczenia we mnie i całkowicie innych relacji z ludźmi.

piątek, 13 grudnia 2013

AGRESYWNE ENERGIE, BÓL I CIERPIENIE

 z 12. na 13. grudnia:




I dzięki połączeniu mojego doświadczenia z tym, co pisała Livia Ether i co Altea u siebie napisała, coś więcej mi się przypomniało i dzięki temu coś więcej zrozumiałam… w każdym razie zrozumiałam także, że przyzwalam sama sobie na odczuwanie na przykład bólu, smutku, tych dziwnych energii 'agresji' … i spokoju… I przyzwalam z jakiegoś powodu, który wkrótce rozpoznam i zrozumiem...

Ciąg dalszy nastapil...

środa, 11 grudnia 2013

TKANINA ILUZJI I MOŻLIWOŚĆ JEJ ROZPOZNANIA


… dzieją się ze mną ostatnio dziwne rzeczy. Dziś w nocy miałam znów tak głębokie zrozumienie jakbym oglądała zapisy dotyczące "historii" ludzkości na podstawowych poziomach zapisów. Ale nie było to… jakby to nazwać? Opiszę to tak: Tam było mnóstwo przekłamań. Rozumiałam wszystko, ale po przebudzeniu niewiele zapamiętałam. Ale wiem, że będę mogła tę wiedzę przyjąć całkiem świadomie któregoś dnia. Pamiętam jedynie, że obraz tej rzeczywistości jest tylko warstewką zewnętrzną znajdującą się na powierzchni misternej konstrukcji stworzonej niemalże z samych interpretacji, wariacji – przekłamań – iluzji… (?) Nie umiem tego teraz inaczej określić… Ta misterna tkanina ze skomplikowanymi wzorkami jest ukryta przed nami samymi, ponieważ potrzeba ogromnej odwagi, by dowiedzieć się prawdy o sobie. I uczciwości wobec siebie samych. Gdy docieramy do tego punktu, wtedy przekonania i iluzje na własny temat rozsypują się z wielkim hukiem. Jednak strach przed obnażeniem i spojrzeniem na siebie prawdziwych jest taki sam albo i dużo większy niż lęk przed śmiercią ego czyli tego, z czym każde indywidualne ja się utożsamia.

wtorek, 10 grudnia 2013

KOLEJNE NOWE DŹWIĘKI


w nocy wydawałam z siebie jeszcze inne, nowe dźwięki, które rozwibrowywały moje ciało. Czułam jak potrzebowało ono tych dźwięków, by ból, który pojawił się w ciele miesiąc temu, mógł teraz zostać "uleczony"… Dziś fizycznie czuję się lepiej, ale wiem, że mam nadal rozwibrowywać tymi dźwiękami ciało.

czwartek, 10 października 2013

"KOMÓRKI DO WYNAJĘCIA"



31.sierpnia 2013 miałam takie doświadczenie, w którym widziałam wyraźnie, że w każdej chwili mogę zmienić “miejsce pobytu”. W każdej chwili mogę zniknąć stąd i przenieść się tam, gdzie tylko zechcę…

Widziałam nawet, jak to może wyglądać. Widziałam, jak niektóre… tak jakby dusze, (ale te dusze są “samoświadome”), gdy zadecydują o zmianie, przechodzą albo raczej “przeskakują” z jednej formy do innej. Widziałam, że gdy jedna dusza “świadoma siebie” i tych “możliwości” zdecyduje się na zmianę “miejsca” czy formy, którą wypełnia inna dusza, to w tym momencie ta inna dusza zostaje wypchnięta ze “swojej formy”, ze “swojego świata” i… musi się gdzieś narodzić na nowo… w podobnej formie lub innej formie, tym samym albo innym świecie… To zależy…
Wiedziałam, że to zależy także od tego, gdzie w danym momencie tworzą się “wolne miejsca”…
Kojarzy mi się to troszkę z grą w “komórki do wynajęcia”. Ale w tej grze każda dusza ma swoją komórkę. Jednak, gdy jakaś dusza chce zmienić komórkę, musi wybić inną duszę z tej nowej komórki, którą chce zająć… I ta inna dusza pozbawiona swojej komórki musi poszukać i zająć inną komórkę. Ta dusza, co chce zmiany, robi to świadomie, ale wybita robi to nieświadomie…
Gdy dusza samoświadoma wychodzi ze “swojej dotychczasowej formy”, to także inna dusza musi zastąpić tę “lukę” po niej w danej czasoprzestrzeni, ale nie jest tego świadoma. Z tym, że wcale nie musi wejść w opuszczone ciało fizyczne na przykład. To ciało może umrzeć albo zniknąć. Wtedy ta inna dusza przychodzi na “ten świat” poprzez ponowne narodziny i w ten sposób po prostu wypełnia “lukę”.
Kiedy jednak proces wyjścia “samo-świadomej duszy” z ciała przebiega świadomie i ciało fizyczne umiera wtedy, gdy przychodzi moment “wypełnienia” czy “spełnienia”, wówczas taka dusza może przenieść się w inną przestrzeń w sposób “bardziej naturalny” – nie wybijając innej duszy z jej formy.
Czy to ma jakiś sens?
w każdym razie zrozumiałam, że w każdej chwili mogę zniknąć stąd i przenieść się tam, gdzie tylko zechcę… Ale też pojawiło się we mnie pytanie: tylko po co? I poczułam, że może później, może kiedyś, ale teraz jeszcze nie. Dopiero jak będę "gotowa"...


poniedziałek, 9 września 2013

ZROZUMIENIE

25.lipca
(...)
Miałam cudowną noc. Nie spałam, trochę się przespałam, śniłam i długo byłam w świadomym stanie na granicy śnienia i jawy... Byłam w takim stanie zrozumienia, połączenia... sama nie wiem, jak to nazwać. Taka wiedza, takie zrozumienie, tyle rzeczy widziałam, że...  jestem...  to nie tylko "wiedza", lecz wiedza z jednoczesnym doświadczeniem tego... W każdym razie trudno to opisać teraz. 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

UDRAŻNIANIE PRZEPŁYWU POMIĘDZY NEURONAMI...


Chodzi oczywiście o przepływ pomiędzy neuronami w mózgu przez które przepływają tzw, neutrony...

Teraz już jest tak u mnie, że sny stają się coraz bardziej świadomym śnieniem i mieszają się z tym, czego doświadczam na jawie...


dziś w nocy na przykład niby śniłam, a jednak jednocześnie świadomie działałam. Widziałam, że w mózgu i w ciele są takie miejsca, gdzie normalnie między nerwami  (neuronami) przepływają fale "przenoszące informacje" - wibracje, dźwięki, energie o różnych częstotliwościach. Ale dostrzegłam, że w niektórych miejscach są jakby maleńkie błonki blokujące ten przepływ. I zobaczyłam, że teraz mam się zająć rozpuszczaniem tych błonek. Zaczęłam świadomie oddychać obserwując oddech i wiedziałam, że w ten sposób zachodzi proces rozpuszczania i udrażniania przepływu. Nie było to łatwe. Gdy oddychałam tak bardzo świadomie, czułam jakieś wibracje - jakby blokady...  I wiedziałam, że w ten sposób także mogą synchronizować się obie półkule mózgu. Takie dziwne doświadczenie miałam w nocy... Ale robiłam to dalej, świadomie i gdy "się przebudziłam"" kontynuowałam jeszcze przez chwilę to "udrażnianie" przepływu... I pewnie jeszcze będę to kontynuować, bo proces nie został zakończony.

Oddycham wówczas krótkimi oddechami wyobrażając sobie znak nieskończoności, którego jedna część znajduje się wewnątrz ciała  - jakby otacza "czakrę" serca na przykład, a druga część znajduje się na zewnątrz. Punkt centralny tego znaku nieskończoności znajduje się na granicy ciała z przodu. Biorąc wdech "rysuję" swoją skupioną uwagą drogę na znaku nieskończoności od punktu centralnego do wewnątrz i z powrotem do punktu centralnego znaku, a przy wydechu kontynuuję przesuwanie uwagi po zewnętrznej części.

Z soboty na niedzielę - 14/15.09.2013 - medytowałam ciszę w sobie przed snem i w śnieniu pojawił się we mnie nowy, bardzo krótki oddech. Kiedy oddychałam byłam skupiona także na momentach "pomiędzy" wdechem i wydechem i gdy tak oddychałam, widziałam wewnętrznym "widzeniem" coś jak znak nieskończoności, po którym przesuwała się moja "uwaga" w trakcie oddychania. Na całość znaku składał się wdech i wydech oraz "zmiana kierunku" oddychania - pomiędzy wdechem i wydechem. I wiedziałam w tym momencie, że w ten sposób rozpuszcza się kolejna granica pomiędzy "jawą" i "snem", rzeczywistością i śnieniem, (pomiędzy 3D wymiarowością a wielowymiarowością).






niedziela, 9 czerwca 2013

ZAKNEBLOWANY PIES


Dziś śnił mi się pies… Co prawda nie był biały… Dokładnie koloru nie pamiętam. I to nie była Karuna. To był pies, którego nigdy wcześniej nie widziałam.
Ten pies chodził sobie, polegiwał jakby ze słabości, ze zmęczenie, ale był jakiś bardzo nieufny do ludzi przechodzących obok i jakby smutny. Widziałam, że zachowuje się dziwnie… chciał się do mnie zbliżyć, ale jakby brakowało mu odwagi…
klik (skok kwantowy ;))
Usiadłam na ziemi i coś robiłam (jakieś zajęcie manualne:-)). W pewnym momencie zobaczyłam, że ten pies usiadł, a nawet położył się blisko mnie po lewej stronie. Spojrzałam na niego i zatkało mnie. Czułam, że ten pies, (a może to była raczej piesa zwana suczką) jest bardzo łagodny, ale miał pysk zamotany różnymi kolorowymi nitkami, szarymi sznurkami lnianymi… itp… Nie mógł ani pić ani jeść… był bardzo osłabiony. Obróciłam się w stronę tego psa i delikatnie zaczęłam zdejmować te nitki kneblujące jego pyszczek. Gdy uwolniłam pysk psa poczułam jego ogromną wdzięczność…

Ale jeszcze nie wiem, co ten sen znaczy dla mnie.

poniedziałek, 6 maja 2013

CZYSTY UMYSŁ I CZYSTE SERCE


Wizja z sierpnia 2010 roku


Byłam w lesie z dwojgiem znajomych. Mieliśmy tam spędzić noc. Coś się ze mną stało i poczułam, że muszę się uziemić, bo byłam atakowana przez jakieś kule... Przyklękłam na kolana, rękoma oparłam się o ziemię... moja pozycja mogła przypominać stojącą na czterech łapach niedzwiedzicę (nie wiem, skąd to skojarzenie...). Czułam, że swoje energetyczne dłonie muszę wydłużyć i wniknąć nimi do środka Ziemi, jak najgłębiej, aż do samego centrum - serca Ziemi. Podobnie "wypuściłam" takie energetyczne korzenie ze stóp. I one także wniknęły głęboko do środka Ziemi. Byłam atakowana kulami bardzo "ciężkich energii" jakby "najstraszniejszymi zdarzeniami i historiami ludzi." Te kule uderzały z wielkim impetem w moje ciało, rozciągały je, jakby moje ciało było niesamowicie elastyczne... Te kule rozciągały moje ciało tak bardzo, że gdy uderzały, to leciały wraz z "włóknami mojego ciała" hen w niebo, w kosmos, jakby chciały to moje ciało rozerwać na strzępy. 


Te kule atakowały mnie raz po raz z ogromną siłą. Wiedziałam, że jedyne, co mogłam zrobić w tej sytuacji było utrzymywanie umysłu i uczuć w jednej intencji, którą powtarzałam jak mantrę: Czysty Umysł i Czyste Serce, Czysty Umysł i Czyste Serce, Czysty Umysł i Czyste Serce... Ta sytuacja trwała chyba ze dwie godziny albo i dłużej. W pewnym momencie poczułam, że kule atakują mnie z coraz mniejszą siłą. Nie zaprzestałam jednak utrzymywania intencji i powtarzania owej "mantry". Wreszcie kule przestały mnie atakować. Wszystko wokół uspokoiło się, a ja przysiadłam na Ziemi. Czułam ogromne zmęczenie. Fizyczne także. Ale czułam się szczęśliwa. Wiedziałam, że przeszłam przez jakieś ogromnie ważne dla mnie doświadczenie. To była mocna lekcja, przede wszystkim utrzymywania czystej intencji.


więcej, ciąg dalszy tutaj:
http://tonalinagual.blogspot.com/2013/04/praca-ze-soba-z-energiami.html

niedzwiedzica....
http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2010/01/pomogam-niedzwiedziowi.html

http://tonalinagual.blogspot.com/2013/05/zawoaa-mnie-gora-sleza.html

piątek, 26 kwietnia 2013

EKSPERYMENTY I DOŚWIADCZENIA NA LUDZIACH

 Zostałam razem z całym domem porwana przez tzw. kosmitów, którzy przetransportowali mnie statkiem kosmicznym jakby na inną planetę. A po wylądowaniu byłam w jakimś pomieszczeniu, w którym pojawili się jakby strażnicy, Byli to niby jacyś kosmici, którzy przybrali ludzką formę, żeby móc porozumiewać się ze mną. Poinformowano mnie, że zostałam porwana, by pomóc uzdrowić ludzi, którzy tutaj się znajdowali. Dwóch strażników prowadziło mnie przez długie tunele. Przechodziły one przez jakieś budynki i ogrody. Bo w częściach ogrodowych były przeszklone i widziałam w tych ogrodach siedzących w różnych pozycjach, także stojących albo snujących się się opieszale jak w somnambulicznym transie ludzi. Wreszcie doszliśmy do pomieszczeń, które wyglądały na laboratoria. W jednym z nich strażnicy pokazali mi słoje z jakąś (żółtawą?) substancją i powiedzieli, że mam tę substancję wstrzykiwać ludziom, bo to może przywróci ich do normalnego funkcjonowania. W tym momencie dotarło do mnie jak to w snach się zdarza, że na tej jakby innej planecie owi kosmici robili różne doświadczenia i eksperymentowali na ludziach. W wyniku tych eksperymentów ludzie stawali się bezwolni, bo dzięki temu mieli być "sterowalni" i poddani całkowitej kontroli owych kosmitów. Ale eksperyment nie bardzo się udał, bo ludzie ci stali się nieprzytomni, jakby martwi, choć ciała ich wciąż żyły.    I gdy strażnicy wzięli sprzęt (pojemniki i strzykawki) i prowadzili mnie przez kolejne długie szklane korytarze - tunele, widziałam na zewnątrz ludzi, którzy zachowywali jakby byli czymś odurzeni, czegoś pozbawieni, nieobecni...

Zostałam wprowadzona do dużej sali, w której ludzkie ciała leżały poukładane w sterty jak worki rzucone jedne na drugie. Ludzie ci byli żywi, ale wyglądali na całkiem nieprzytomnych. Czułam i wiedziałam, że za pomocą eksperymentów, które były na nich przeprowadzane przede wszystkim zostali wyzbyci z miłości, empatii i samoświadomości. 

Podeszłam do jednej sterty ciał. Na wierzchu leżało bezwładnie ciało kobiety. Nachyliłam się nad nią i dotknęłam z czułością jej pleców na wysokości serca. Czułam jak energia świadomości - miłości poprzez ten dotyk przepływa z mojego ciała do ciała kobiety i delikatnie je rozwibrowuje. Poczułam, że coś w jej ciele drgnęło, a ona zaczęła odzyskiwać przytomność i witalność.  Poruszyła się, odwróciła głowę i spojrzała na mnie jakby nagle przebudziła się z głębokiego snu czy tzw. śpiączki. 

W tym momencie jeden ze strażników zaczął na mnie krzyczeć, że nie wolno mi tego robić, że muszę postępować zgodnie z ich procedurami i mam robić tym ludziom iniekcje, nic innego nie wolno mi zrobić. A kobieta stawała się coraz bardziej przytomna - świadoma. Tele(m)patycznie przekazałam jej informację: "Przekaż to dalej, innym jeśli możesz." Ze spokojem spojrzałam na strażnika i powiedziałam, że ich metody nie uzdrowią tych ludzi. A jeśli nie pozwalają mi bym robiła to, co czuję, by pomóc tym ludziom, niech natychmiast odstawią mnie z powrotem do domu. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że nie mogą mnie do niczego zmusić. I tak się stało - natychmiast znalazłam się z powrotem w swoim Domu.


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

ZEROWA DATA




Dziś 22.04. śniła mi się data: ZERO. Data ZEROWA. To był jakiś “majański” znak. I całą noc do mnie wracał. Zero. Zero… Pop chyba czy 'cóś'.

Wyzerowanie. Uwolnienie. Całkowite uwolnienie. Jak wyzerowanie licznika. Oczyszczenie z przeszłości, oczyszczenie jako zerowanie karmy… ludzkości? To możliwe? W śnie przypomniałam sobie, że gdy były daty zerowane, ten dzień był dniem medytującego człowieka. Nic innego w ten dzień albo nawet w tych dniach się nie robiło tylko medytowało, łączyło ze Źródłem i oczyszczało. Ale to już jakby kiedyś mi się śniło…

Rozumiałam, dlaczego glify*) mają taki, a nie inny kształt. Widziałam na glifach zapisane kierunki i gwiazdy z kosmosu... Widziałam postaci, które są zapisane w glifach jako prawdziwe istoty. A zapisy różne rozumiałam i pojawiały mi się jako kolorowe wzorki dat i zdarzeń. Wiedziałam, że naukawcy nic z tego nie rozumieją. Odrobinkę tylko, ale ta odrobinka nie wystarcza, by mogli pójść dalej z ich zrozumieniem… Nie mogą zrozumieć, bo musieliby przyznać, że w kosmosie jest życie, że na Ziemi jest życie dużo bogatsze niż możemy sobie wyobrazić. Że co jakiś czas na Ziemi zmieniają się wzorce, według których działamy jako ludzie…

miałam zapamiętać kilka jakichś dat lub znaków i uwolnić się od reszty całkowicie. Ale dzisiaj nie zapamiętałam żadnych dat prócz tego powtarzającego się wielokrotnie zapisu zerowej daty. Może to chodzi o uwolnienie całkowite także od wszystkich dat i stąd to wyzerowywanie?

*) glify to z zapisów Ludów ze Środkowej i Południowej Ameryki...


niedziela, 21 kwietnia 2013

MYŚLI MOJE-NIE-MOJE


20-21.04.

 śniłam i miałam wizje rozpoznania w ciągu dnia… Że nasze myśli jako istot – powiedzmy trójwymiarowych nie są naszymi myślami…Zrozumiałam, że jako ludzie nie jesteśmy właścicielami myśli, które często uważamy albo uważaliśmy za swoje. Owszem, korzystamy z nich, ale one nie są nasze… Ludzie przekazują sobie różne myśli, niektórzy sięgają po te myśli do wspólnego pola… i przekazują je jako boskie, anielskie i innych mistrzów…
Ludzie nie są właścicielami swoich myśli. Ale fakt, utożsamiają się z nimi i to właśnie jest ich iluzją. Żyją w iluzji… Tak samo, jak ludzie nie są właścicielami ziemskimi itd. To jest właśnie iluzja. Nawet jeśli kupisz kawałek Ziemi i uznasz go za własność, albo, gdy dostaniesz od kogoś, może i w spadku, to jesteś w wielkim błędzie, że jesteś jego właścicielem. Gdy będziesz czuł się opiekunem tego skrawka ziemi, za który komuś zapłaciłeś, gdy będziesz czuł wdzięczność, że możesz na nim mieszkać… o to już całkiem inna sprawa… To jakbyś wykupił ten skrawek Ziemi z niewoli ku wolności… Żyj sobie spokojnie na tym kawałku, który wyzwalasz, szanuj go, opiekuj się nim, a on Ci odpłaci obfitością i bezpieczeństwem.

Wiem, że chociaż myślę, nie jestem właścicielką “moich” myśli, lecz moje ciało jest tak “nastrojone” – trochę jak “biologiczno-duchowy radioodbiornik”, że odbieram te, a nie inne myśli jako “swoje”. Gdy zmienia się “zakres” odbioru częstotliwości tego mojego cielesno-duchowo-energetycznego “radioodbiornika”, wtedy potrafię wyłapywać inne myśli i otwieram się na nową wiedzę i informacje. Och, jak one czasem mnie zaskakują…


Można poszerzać zakres odbioru fal. Może być tak, że taki "radioodbiornik" ma szeroki zakres odbioru różnych częstotliwości fal, ale odbiera na przykład sygnały na okrągło tylko z jednej stacji... Na czym polega, że jeden odbiera "myśli" z jednej stacji, a inny może się dostrajać do kilku albo i kilkudziesięciu różnych stacji?

A wyobrażasz sobie taki ludzki "radioodbiornik", który nie musi dopasowywać się do każdej stacji osobno przez pokręcanie gałką :-), ale zaczyna odbierać to, co nadaje kilka stacji na raz i nie powoduje to ani chaosu ani zgrzytów? Taki "radioodbiornik" ludzki się nie rozpada... jak myślisz, czemu?A radioodbiornik z zasilaniem na 220 Volt podłączany do 230 może się rozwalić. Natomiast można tak przetworzyć radioodbiornik, że będzie działał sprawnie podłączony do 220, 230 albo 100 czy 300 volt.Ten przykład z radioodbiornikiem według mnie pokazuje ogromne możliwości ludzi, ale wyraźnie wskazuje również na fakt, że nie jesteśmy właścicielami myśl. Oczywiście można niektórych porównać do "radiowych tub" :-) czy stacji nadawczych, ale oni też nie tworzą myśli czy idei, lecz korzystają z tych, które sami odbierają z pewnego wspólnego pola, przetwarzają je i przekazują innym jako swoje...

KIEDYŚ MIAŁAM JUŻ WIZJĘ Z "ludzkimi radioodbiornikami":

KRYSZTAŁOWE LUDZKIE "RADIOODBIORNIKI"



Gdy łączymy się z duszą, ze Źródłem, nasza wola łączy się z wolą Całości, łączy się w miłości i w harmonii, i gdy nasze działania są temu przeznaczone, dlatego w tu i teraz mamy dostęp do tej wiedzy i tych myśli, które nam są potrzebne, aby utrzymywać tę harmonię…







piątek, 19 kwietnia 2013

CZARY-MARY i nic?




19.kwietnia
Przyszedł do mnie pewien “szaman” – mistrz bractwa i próbował “mnie zaczarować”. Wiedziałam, że to, co normalnie robię jest im z jakichś względów niewygodne i robią różne rzeczy, żeby temu zapobiec. Siedziałam obok tego szamana, miałam jakby inną “konsystencję” ciała, nie poruszałam się “normalnie”, lecz przesuwałam ja we śnie albo jak duch. Ale przysiadłam przy tym szamanie i przyglądałam się, co on robi… i wiedziałam, że to nie działa. A on robił swoje. Nie wiedział mnie.


I też po pewnym czasie ów maestro zobaczył, że jego “czary” nie działają. Nawet nie był zły, ale po prostu nie chciał wierzyć, bo nie rozumiał, dlaczego to nie działa. Dalszej części na razie nie będę opisywać, przeskoczę do sekwencji, w której usłyszałam jego myśl o mnie: chciałbym, żebyś wybuchła i się rozpadła. Odpowiedziałam mu w myślach (telepatycznie), że może następnym razem się rozpadnę, ale i tak to nie będzie w ten sposób i dlatego, że on tak myśli. Ale on chyba nie usłyszał tego, co mu “odpowiedziałam”.

Nie zamierzam się rozpaść, bo komuś przeszkadza moje istnienie. Każdy ma prawo do istnienia.


--------------------------------------------------
Dodane 12.06.
Tak było zaraz po śnie, a potem się rozpadłam... Ale po kolei. 

dziś Livia Ether mi o tym przypomniała ciąg dalszy tego zdarzenia, który opisałam kiedyś u niej na blogu w komentarzu w odpowiedzi na sen Livii Ether:


27 Kwiecień 2013 o 20:45


---------

Proces rozpoznania treści i informacji, jakie przyniósł mi ten sen, trwał jeszcze dłużej, ponieważ odkrywałam kolejne warstwy tego, co jeszcze miałam do odkrycia i przetransformowania w sobie. Teraz jestem bardzo szczęśliwa i wdzięczna za to, że mogłam przez to wszystko przejść. Jeszcze wielu odkryć dokonałam...

Może znajdę kiedyś czas, by to opisać...


Opisałam dalszą część..
. http://www.tonalinagual.blogspot.com/2013/06/ja-jestem-taka-jaka-jestem-zmienna-i.html

czwartek, 18 kwietnia 2013

ZAMIEĆ W GÓRACH I WAGINA ZIEMI




18.kwietnia
Zamieć w górach. Domek na zboczu góry owiewany obficie śniegiem. Zasypany… Stoję przed wejściem do domu w śniegu prawie już po pas. Wejście znajduje się od strony zbocza góry. Słyszę wyjące, wręcz ujadające psy. Jakby bez powodu. A jak się przyjrzałam… Te psy to nie psy, tylko jakieś dziwne genetycznie zwierzęta. I ujadały strasznie. 

Do chatki dotarła w te śnieżyce jakaś młoda kobieta, na którą czekałam. Poszłyśmy razem do lasu. Las rozciągał się także na szczycie pasma górskiego. Stanęłam na samym szczycie pasma i nagle góra pękła. Pode mną pojawiła się głęboka szczelina. A na dnie tej szczeliny zobaczyłam przepiękną waginę Ziemi. Skakałam wokół rozwartej skały jak sarenka, co chwila zatrzymując się i spoglądając w dół na to cudowne zjawisko. Nagle podziemny potok zaczął zalewać tę waginę… Był to przepiękny widok.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

POWÓDŹ





Dziś śniła mi się powódź... Znajdowałam się w dolinie przylegającej do jakiejś góry. Udało mi się przejść przez wodę do pasa, a miejscami nawet głębszą (był tam metalowy płot, którego mogłam się przytrzymać i posuwałam się kawałek wzdłuż tego płotu). Chciałam się przedostać na polanę u stóp góry pokrytej jeszcze gdzieniegdzie śniegiem. Musiałam puścić się płota i przepłynąć jakieś dwa metry w bardzo wartko płynącej wodzie. Istniało ryzyko, że ten wartki nurt mnie porwie ze sobą. Udało mi się. Gdy dobrnęłam do granicy tej polany, złapałam się czegoś, ale nie wiem czego. Stałam w wodzie po pachy, a przede mną było bardzo strome wejście na polanę. Jakiś mężczyzna podszedł i podał mi kij, więc wdrapałam się na tę polanę. Wiedziałam, że jak przedostanę się na nią, to już wszyscy, co znaleźli się na tej polanie i na górze, będziemy mogli osiedlić się w wyższych partiach tej góry.




środa, 6 lutego 2013

ŚCIEŻKA PIĘKNA, WOLNOŚCI I MIŁOŚCI...

Dziękuję pięknie KrysztalXD za podpowiedż, gdzie znależć tekst, który na jakiś czas znikł.
Dziękuję Damo z Łysiczką za odwiedziny i komentarz.
Przesyłam Wam serdeczności z serca




W nocy z 31/1 stycznia

Przygotowałam "maskę Ziemi", na której ustawiłam wszystkie kryształy i pięć świec. Położyłam kamienie, pióra, postawiłam naczynie z wodą...
(...)
Utrzymywałam przez wiele godzin uważność w swoim centrum. O niczym nie myślałam... Prowadziłam "statek kosmiczny", którym był kolorowy dywan, na którym siedzieliśmy. Wydawałam dźwięki i pieśni, które płynęły z serca, przepływały przez moje ciało. Czułam, że te dźwięki harmonizują energię w przestrzeni i przenoszą nas w stan poszerzonej świadomości. Utrzymują energie w harmonii i... uzdrawiają. W tym stanie, wszyscy jako indywidualne istoty, możemy mieć "swoje" dźwięki, ale współbrzmią one w tej innej "wymiarowości" w sposób całkowicie harmonijny.

Czułam uzdrawiającą moc tych dźwięków. Czułam, że uzdrawiają one mnie samą w innych i innych we mnie...

Wszystko jest doskonałe. WSZYSTKO. Wszystko współgra i współbrzmi ze sobą w całkowitej harmonii.

W pewnym momencie Robert zaczął delikatnie grać na bębnie, a ja poczułam w sobie pierwsze dźwięki jakiejś pieśni... Zaczęłam je najpierw cichutko wydawać pozwalając im się przejawiać tak, jak chcą... Dźwięki te same się układały w melodię i tryskały z mojego z serca, przepływały przez całe moje ciało i promieniowały w przestrzeń...

I zaśpiewałam takim głosem i taką pieśń, jak jeszcze nigdy dotąd. Czułam połączenie z różnymi ludźmi z różnych kultur... na Syberii, w stepach, w Indiach, Afryce, Australii, obu Amerykach, w Europie... Jakbyśmy wszyscy razem, w połączeniu z innymi ludźmi znajdującymi się w różnych częściach Ziemi  śpiewali wspólnie tę pieśń (wyzwolenia ?)...

Przyszło do mnie takie jasne, klarowne zrozumienie... Poczułam ogromny szacunek do wszelkich przejawów życia, do wszystkich moich nauczycieli i sprzymierzeńców, do wszystkich uzdrowicieli o nieskazitelnych sercach.

Nareszcie przyjęłam jakby... siebie z innych wymiarów... do siebie, w siebie…w tym sensie, że mimo iż wcześniej wpływały we mnie informacje, kim tu jestem i dlaczego TU jestem, to jakoś tak... do tej pory przed tym “uchylałam” się. Nie byłam jeszcze wtedy gotowa, by aż tyle przyjąć. Teraz jestem. Jestem gotowa. I teraz wiem, po co tu i teraz jestem i wiem, co mam robić - podążać za moim sercem, za prowadzeniem mojej duszy z jeszcze większą ufnością niż dotychczas. Wiem, jaka jest moja Ścieżka. Powoli to wszystko coraz bardziej się klaruje... To Ścieżka Piękna, Wolności i Miłości.

Wiem "co nieco", ale to i tak bardzo dużo w porównaniu z tym, że długo nie wiedziałam i cierpliwie czekałam na to, co teraz do mnie przychodzi. Wiem, że już dłużej nie mogę udawać, że mnie to nie dotyczy.

DZIĘKUJĘ za wszystkie błogosławieństwa CAŁEMU WSZECHŚWIATU i każdej jego cząstce i części...



***

Livia Ether właśnie zamieściła na swoim blogu 6 Styczeń 2013 o 12:58  fragment książki Atlantis Rising (rozdziału 5 pt. Yzhnuni) będącej zapisem przekazów z Syriusza, której autorką jest Patricii Cori..

"Wykorzystywanie dźwię™ku w uzdrawianiu i równoważeniu energii jest niesłychanie skuteczne. Wyjaśniając to w prosty sposób, fale dźwiękowe powstał‚e wskutek uderzenia we właściwą… strukturę™ krystaliczną aktywuja pewne elementarne energie wewną…trz matrycy, które z kolei rezonują… z wielowymiarowymi częstotliwoś›ciami osoby poddawanej terapii. Podobny proces można wywołać nawet wtedy, gdy tylko próbujemy zharmonizować‡ swoje energie w obecnoś›ci kryształ‚owej istoty. Nie sposób też w sł‚owach wyrazić‡ mocy wspólnego śpiewu, dostrajania czy śmiechu (to muzyka sama w sobie), gdy wzmocni się™ je oddziaływaniem minerałów Gai. Wiedza kapł‚anek z zakresu kryształ‚owych częstotliwości decydował‚a o pomyślnym doborze rodzaju dźwię™ku, wysokości tonu, oraz częstotliwos›ci potrzebnych do przywrócenia równowagi w rozstrojonym systemie czakr -€“ wówczas nastę™pował‚o spontaniczne uleczenie na wielu różnych poziomach.Istotnie, dzię™ki naszej wiedzy z zakresu czę™stotliwoś›ci wiemy, że to właś›nie dżwięk utrzymuje ciało Wszystkiego Co Jest w całoścci, zespala matrycę™, w którą wplecione są ś›wietlne czę™stotliwoś›ci świadomości. W podobny sposób [harmonijny] dźwięk utrzymuje waszą… planetę™ w równowadze, podczas gdy dysonans może spowodować jej rozpad. Dysponują…c tym fundamentalnym zrozumieniem częstotliwoś›ci, elity u wł‚adzy, które rządzą… waszym współ‚czesnym ś›wiatem (tak jak dawniej Ciemne Kapłaństwo), przyczynili się™ do tego, że Gaja balansuje na krawędzi zniszczenia….


***


I te teksty bardzo mi się kojarzą z 13.KLANOWYMI MATKAMI autorstwa Jamie Sams

***
Dziękuję Livio Ether za to przypomnienie.

źródło 1. zdjęcia:
http://foto.recenzja.pl/Forum-album_showpage-pic_id-171043.html
źródło zdjęcia:
http://www.internetstones.com/emeralds-of-the-programa-royal-collection-corazon-emerald-agra-others.html