poniedziałek, 10 czerwca 2013

UDRAŻNIANIE PRZEPŁYWU POMIĘDZY NEURONAMI...


Chodzi oczywiście o przepływ pomiędzy neuronami w mózgu przez które przepływają tzw, neutrony...

Teraz już jest tak u mnie, że sny stają się coraz bardziej świadomym śnieniem i mieszają się z tym, czego doświadczam na jawie...


dziś w nocy na przykład niby śniłam, a jednak jednocześnie świadomie działałam. Widziałam, że w mózgu i w ciele są takie miejsca, gdzie normalnie między nerwami  (neuronami) przepływają fale "przenoszące informacje" - wibracje, dźwięki, energie o różnych częstotliwościach. Ale dostrzegłam, że w niektórych miejscach są jakby maleńkie błonki blokujące ten przepływ. I zobaczyłam, że teraz mam się zająć rozpuszczaniem tych błonek. Zaczęłam świadomie oddychać obserwując oddech i wiedziałam, że w ten sposób zachodzi proces rozpuszczania i udrażniania przepływu. Nie było to łatwe. Gdy oddychałam tak bardzo świadomie, czułam jakieś wibracje - jakby blokady...  I wiedziałam, że w ten sposób także mogą synchronizować się obie półkule mózgu. Takie dziwne doświadczenie miałam w nocy... Ale robiłam to dalej, świadomie i gdy "się przebudziłam"" kontynuowałam jeszcze przez chwilę to "udrażnianie" przepływu... I pewnie jeszcze będę to kontynuować, bo proces nie został zakończony.

Oddycham wówczas krótkimi oddechami wyobrażając sobie znak nieskończoności, którego jedna część znajduje się wewnątrz ciała  - jakby otacza "czakrę" serca na przykład, a druga część znajduje się na zewnątrz. Punkt centralny tego znaku nieskończoności znajduje się na granicy ciała z przodu. Biorąc wdech "rysuję" swoją skupioną uwagą drogę na znaku nieskończoności od punktu centralnego do wewnątrz i z powrotem do punktu centralnego znaku, a przy wydechu kontynuuję przesuwanie uwagi po zewnętrznej części.

Z soboty na niedzielę - 14/15.09.2013 - medytowałam ciszę w sobie przed snem i w śnieniu pojawił się we mnie nowy, bardzo krótki oddech. Kiedy oddychałam byłam skupiona także na momentach "pomiędzy" wdechem i wydechem i gdy tak oddychałam, widziałam wewnętrznym "widzeniem" coś jak znak nieskończoności, po którym przesuwała się moja "uwaga" w trakcie oddychania. Na całość znaku składał się wdech i wydech oraz "zmiana kierunku" oddychania - pomiędzy wdechem i wydechem. I wiedziałam w tym momencie, że w ten sposób rozpuszcza się kolejna granica pomiędzy "jawą" i "snem", rzeczywistością i śnieniem, (pomiędzy 3D wymiarowością a wielowymiarowością).






niedziela, 9 czerwca 2013

ZAKNEBLOWANY PIES


Dziś śnił mi się pies… Co prawda nie był biały… Dokładnie koloru nie pamiętam. I to nie była Karuna. To był pies, którego nigdy wcześniej nie widziałam.
Ten pies chodził sobie, polegiwał jakby ze słabości, ze zmęczenie, ale był jakiś bardzo nieufny do ludzi przechodzących obok i jakby smutny. Widziałam, że zachowuje się dziwnie… chciał się do mnie zbliżyć, ale jakby brakowało mu odwagi…
klik (skok kwantowy ;))
Usiadłam na ziemi i coś robiłam (jakieś zajęcie manualne:-)). W pewnym momencie zobaczyłam, że ten pies usiadł, a nawet położył się blisko mnie po lewej stronie. Spojrzałam na niego i zatkało mnie. Czułam, że ten pies, (a może to była raczej piesa zwana suczką) jest bardzo łagodny, ale miał pysk zamotany różnymi kolorowymi nitkami, szarymi sznurkami lnianymi… itp… Nie mógł ani pić ani jeść… był bardzo osłabiony. Obróciłam się w stronę tego psa i delikatnie zaczęłam zdejmować te nitki kneblujące jego pyszczek. Gdy uwolniłam pysk psa poczułam jego ogromną wdzięczność…

Ale jeszcze nie wiem, co ten sen znaczy dla mnie.