niedziela, 20 maja 2007

BARKA W POSTACI CHRYSTUSA


20 maja 2007
Stałam na wzgórzu, na wysokim brzegu rzeki patrząc w dół widziałam rzekę Bug. Dlaczego akurat Bóg?Woda miała zielony, oliwkowo- matowy kolor. W rzece kąpali się ludzie. Lato, gorąco, dużo ludzi. W tym jacyś moi przyjaciele i moje rodzina: mój mąż i moje dziecko. Tego dnia nie mogłam z nimi iść na plażę. Niżej na brzegu stali ludzie, też było ich dużo. Obserwowałam, jak nurtem rzeki spływają gówna, mnóstwo gówien, a pływający w rzece ludzie próbują je wymijać. Zobaczyłam nagle, że z prawej strony rzeki nadpływa ogromna barka zajmująca prawie całe koryto rzeki. Najpierw zobaczyłam jej początek, a końca jej nie było widać. Gdy barka sunęła z nurtem rzeki i zbliżała się do kąpieliska, wciągała pod siebie pływających ludzi. Ludzie krzyczeli rozpaczliwie wołając o pomoc, a barka płynęła wolno i dostojnie. Zobaczyłam też, że barką jest olbrzymia postać jakby Jezusa Chrystusa wyglądająca jak drewniany płaski świątek, jak postać Chrystusa zdjętego z krzyża. Poczułam strach o tych wszystkich ludzi w wodzie. Wiedziałam, że część z nich się utopi. Z niecierpliwością czekałam, kiedy zobaczę koniec tej gigantycznej barki. Wreszcie zobaczyłam. Zbiegałam na dół i widziałam wciąż przepływającą barkę. Gdy zbiegłam na brzeg, barka już przepłynęła, ale nikt na powierzchni wody nie pojawiał się. Ratownicy wkroczyli do akcji poszukiwawczej. Ktoś mnie zatrzymał i żądał ode mnie, abym się wylegitymowała. Podając dowód zapytałam, czy ktoś przeżył czy ktoś się uratował? Usłyszałam, że moje dziecko żyje. Okazało się, że moje dziecko przeżyło, ponieważ miało w organizmie coś, co pozwoliło mu tak długo pozostać pod wodą. Tylko kilkoro dzieci przeżyło. Mój mąż nie przeżył tak, jak wielu innych.