Znajdowałam się w pomieszczeniu, w którym trwały przygotowania do jakiejś ceremonii uzdrawiania. Stary, mądry człowiek, ktoś jak szaman uzdrowiciel, pokazuje mi, że coś się rusza… w kominie. Widzi energetyczne ciało - zarodek jakiegoś stworzenia–robaka-aliena (?). Szaman mówi, że musi go złapać i ugotować (?), żeby ten zarodek nie mógł się rozwinąć. Tak zrobił, a potem pokazał mi coś podobnego do ugotowanej jaszczurki-aliena. (?) To były symbole jakichś wzorów (?), które więziły ludzi, powodowały, że ludzie jakby spali, a nie żyli.
Wróciliśmy do przygotowań do "ceremonii uzdrawiania". Już wiedzieliśmy, że jest wiele "zarodków innych alienów" i że za chwilę zaczną one rozwijać się i pojawiać na Ziemi w kształcie dojrzałych osobników…
Musiałam wyjść z tego pięknego domu i pojechać samochodem do miasta. Czegoś tam brakowało do rozpoczęcia tej ceremonii i miałam po to pojechać. Nagle przed sobą na horyzoncie zobaczyłam wielkiego stwora - aż zaczęłam się śmiać, bo skojarzył mi się w pierwszej chwili z Godżillą, choć nie wyglądał wcale na Godżillę (był bardziej podobny do postaci z filmu "Awatar"), ale był ogromnych rozmiarów. Ten Gigant kroczył po mieście. Budził oczywisty postrach wśród ludzi. Wszędzie wokół ludzie spanikowani uciekali. Próbowałam uspokajać tych ludzi w bardzo absurdalny sposób, ponieważ mówiłam im, że Giganci to nie bajka.(?) To stworzenie wydawało się ludziom złe i agresywne, ponieważ z zaciekawieniem podniosło jeden z wielkich budynków i po chwili postawiło go na miejsce z powrotem. Budynek stanął, ale już trochę krzywo. Ale nikomu nie stała się krzywda.
Wróciłam na miejsce spotkania – ceremonii uzdrawiania. Tu podobnie wszyscy trochę się bali. Bo już rozeszła się wiadomość, że istota, która pojawiła się w mieście będzie sprawdzać(?) ludzi… ma nawet jakąś listę. Nagle i niespodziewanie pojawiła się ta istota wśród nas. Stanęła w drzwiach. Sporo zmalała i teraz rzeczywiście przypominała swoim wyglądem postać z filmu Awatar, ale wiedziałam, że była to istota ewidentnie "bezpłciowa". Stanęła na wprost mnie i powiedziała, że musi mnie zbadać i sprawdzić. Badała mnie w okolicach serca, sprawdzała moją energię i skanowała dłonią moje ciała. Nagle na jej twarzy pojawiło się spore zaskoczenie i podziw(?) dla mojej energii. Powiedziała mi, nie posługując się słowami (czyli chyba jakoś "telepatycznie?), że jestem wiedźmą czyli tą, która wie i urodzi albo stworzy wiele pięknych… „czegoś” dla ludzkości. To „czegoś” miało znaczenie w sensie idei lub mądrości (dokładnie nie pamiętam), ale bynajmniej nie chodziło tu o żadne istoty. Potem istota badała innych i stała się dla nas bardzo przyjazna. Czułam jej moc i jej miłość. Wiedziałam, że ma swoje ważne zadanie do spełnienia. W pewnej chwili przypomniałam sobie o zawiniątku, które miałam przy sobie. Wyjęłam z torby rodzaj dokumentu, który był ze szklanych, zielonkawych tabliczek.
Te tabliczki znalazłam kiedyś w innym śnie. Tamten sen śniłam kilka lat temu. Oto on:
---------------------------------------
Wówczas przybyłam nad morze. Plaża o wschodzie słońca była moim ulubionym miejscem medytacji i odpoczynku. W pewnym momencie morze, które wzburzyło się na chwilę, wyrzuciło na brzeg wiele wspaniałych darów. Byłam zafascynowana i zajęta oglądaniem całego mnóstwa skarbów, które swoim wyglądem nie przypominały przedmiotów z jakiejkolwiek ziemskiej kultury. Wzięłam do ręki tabliczki... jakby szklane, zielonkawo-szmaragdowe tabliczki... Siedziałam na brzegu wpatrując się w nie i w morze i te wszystkie przedmioty... Było tego mnóstwo.
Wróciliśmy do przygotowań do "ceremonii uzdrawiania". Już wiedzieliśmy, że jest wiele "zarodków innych alienów" i że za chwilę zaczną one rozwijać się i pojawiać na Ziemi w kształcie dojrzałych osobników…
Musiałam wyjść z tego pięknego domu i pojechać samochodem do miasta. Czegoś tam brakowało do rozpoczęcia tej ceremonii i miałam po to pojechać. Nagle przed sobą na horyzoncie zobaczyłam wielkiego stwora - aż zaczęłam się śmiać, bo skojarzył mi się w pierwszej chwili z Godżillą, choć nie wyglądał wcale na Godżillę (był bardziej podobny do postaci z filmu "Awatar"), ale był ogromnych rozmiarów. Ten Gigant kroczył po mieście. Budził oczywisty postrach wśród ludzi. Wszędzie wokół ludzie spanikowani uciekali. Próbowałam uspokajać tych ludzi w bardzo absurdalny sposób, ponieważ mówiłam im, że Giganci to nie bajka.(?) To stworzenie wydawało się ludziom złe i agresywne, ponieważ z zaciekawieniem podniosło jeden z wielkich budynków i po chwili postawiło go na miejsce z powrotem. Budynek stanął, ale już trochę krzywo. Ale nikomu nie stała się krzywda.
źródło obrazka:
Wróciłam na miejsce spotkania – ceremonii uzdrawiania. Tu podobnie wszyscy trochę się bali. Bo już rozeszła się wiadomość, że istota, która pojawiła się w mieście będzie sprawdzać(?) ludzi… ma nawet jakąś listę. Nagle i niespodziewanie pojawiła się ta istota wśród nas. Stanęła w drzwiach. Sporo zmalała i teraz rzeczywiście przypominała swoim wyglądem postać z filmu Awatar, ale wiedziałam, że była to istota ewidentnie "bezpłciowa". Stanęła na wprost mnie i powiedziała, że musi mnie zbadać i sprawdzić. Badała mnie w okolicach serca, sprawdzała moją energię i skanowała dłonią moje ciała. Nagle na jej twarzy pojawiło się spore zaskoczenie i podziw(?) dla mojej energii. Powiedziała mi, nie posługując się słowami (czyli chyba jakoś "telepatycznie?), że jestem wiedźmą czyli tą, która wie i urodzi albo stworzy wiele pięknych… „czegoś” dla ludzkości. To „czegoś” miało znaczenie w sensie idei lub mądrości (dokładnie nie pamiętam), ale bynajmniej nie chodziło tu o żadne istoty. Potem istota badała innych i stała się dla nas bardzo przyjazna. Czułam jej moc i jej miłość. Wiedziałam, że ma swoje ważne zadanie do spełnienia. W pewnej chwili przypomniałam sobie o zawiniątku, które miałam przy sobie. Wyjęłam z torby rodzaj dokumentu, który był ze szklanych, zielonkawych tabliczek.
Te tabliczki znalazłam kiedyś w innym śnie. Tamten sen śniłam kilka lat temu. Oto on:
---------------------------------------
Wówczas przybyłam nad morze. Plaża o wschodzie słońca była moim ulubionym miejscem medytacji i odpoczynku. W pewnym momencie morze, które wzburzyło się na chwilę, wyrzuciło na brzeg wiele wspaniałych darów. Byłam zafascynowana i zajęta oglądaniem całego mnóstwa skarbów, które swoim wyglądem nie przypominały przedmiotów z jakiejkolwiek ziemskiej kultury. Wzięłam do ręki tabliczki... jakby szklane, zielonkawo-szmaragdowe tabliczki... Siedziałam na brzegu wpatrując się w nie i w morze i te wszystkie przedmioty... Było tego mnóstwo.
Pamiętam, że stosunkowo bardzo szybko pojawiły się na tym miejscu specjalne ekipy archeologów i różnych badaczy, naukowców, którzy chcieli mnie odsunąć od prowadzonych tam badań. Zabrali mi także te tabliczki. Natychmiast zorganizowano prowizoryczne laboratorium, dokładnie nie pamiętam gdzie; albo w pobliskiej szkole albo je wybudowano z hermetycznych namiotów w okolicach tej plaży. Ponieważ jednak byłam pierwszą osobą, która była obecna w tym miejscu i która widziała, jak te skarby wypłynęły na brzeg, pozwolono mi zostać tam przez jakiś czas. Planowano przeprowadzić ze mną jakieś rozmowy-wywiady, bynajmniej nie prasowe. Nie pamiętam już dokładnie, jak to się stało, ale dość szybko udało mi się stamtąd wyjśc zabierając ze sobą zielonkawe owe szklane tabliczki, na których były wyryte(?) jakieś napisy. Wiedziałam, że te tabliczki są dla mnie przeznaczone, chociaż ich treści nie umiałam odczytać. Tak je znalazłam we śnie sprzed kilku latu.
---------------------------------------
Podałam teraz tej „awataropodobnej” istocie owe tabliczki. Ona je rozwinęła – okazało się, że były złożone w taki sposób, który umożliwiał ich rozwinięcie prawie jak rulonu złożonego z płaskich kartek. Istota od razu dostrzegła, że na szkle wyryty jest tekst napisany w jakimś nieznanym nikomu z Ziemian języku i zaczęła dla mnie tłumaczyć ten tekst. Okazało się, że jest to część prastarego dokumentu pochodzącego z innej planety, z innej części kosmosu. Dokument był czymś w rodzaju zobowiązania(?) kosmicznego. Wiedziałam, że dokument nie jest cały, że istnieje jeszcze inna część tego dokumentu, która znajduje się zupełnie gdzie indziej. W kosmosie?
Potem miałam uczucie zrozumienia, kim jestem i po co tu jestem, odczuwałam dziwną jedność ze wszystkim i zobaczyłam wyraźnie to, co ma się zdarzyć, wiele wizji dla całej ludzkości… Przypomniałam sobie bardzo wiele. Między innymi to, jak będzie wyglądał Nowy Świat.
Jestem świadoma tego, że te sny mają dla mnie znaczenie. Dla Ciebie mogą być po prostu, jakimś sennym majaczeniem.