niedziela, 30 września 2012

KOKARDKI I MOTYLE


30.września
Znów wiele snów, w których spotykam w równoległych światach (o zupełnie innej, niespotykanej TUTAJ architekturze) mężczyzn oraz kobiety i rozpoznawałam jako części siebie, o których dawno zapomniałam. Teraz przypominam je sobie i powoli z nimi się zapoznaję. Wiem, że mam te wszystkie części siebie uzdrowić w sobie, połączyć i uwolnić. Jednak nie mogę ingerować w ich sposób istnienia.

Zrozumiałam, że jeśli tworzę relacje, to nitki połączenia z tymi istotami już nie są posplatanymi supłami, ale są zawiązane na małe kokardki. Kokardka taka – jak kwiat energetyczny, na którym siedzi mały, delikatny motyl – symbolizuje lekkość i wolność tych połączeń. Gdy motyle ulatują, kokardki się rozwiązują i następuje czyste POŁĄCZENIE, które się uwalnia?

Tego lata, gdy BĘDZIE MIAŁO TO nastąpić, będzie wysyp mnóstwa motyli...







piątek, 28 września 2012

POMOC


28.września
Znów gęsta fabuła, jakieś sytuacje, uzdrawianie… ja byłam uzdrawiającą, ale ludzie wokół mnie chyba o tym nie wiedzieli. Spotkałam jednego, a później drugiego młodego mężczyznę. Znów inny świat, podobny trochę do naszego, ale zdecydowanie inny. Obaj mężczyźni byli artystami, ale dziwnie się zachowywali, jakby nie mieli żadnego połączenia z otaczającą ich rzeczywistością. Robili dziwne konstrukcje. Jeden z nich zrobił konstrukcję – dzieło sztuki, w które wplótł samego siebie i skoczył z nią do wody. Woda była lodowata i pełno było w niej kry. Woda zaczęła zamarzać wokół tego mężczyzny. Widziałam, że ten mężczyzna za chwilę zamarznie na śmierć. Nie mogłam mu pomóc. Nie mogłam ingerować w jego świecie... Ale on zawołał o pomoc... I wtedy wskoczyłam do wody i podpłynęłam do tego mężczyzny i zatrzymałam się w pewnej odległości. Już mogłam mu pomóc, bo wołał o pomoc... Spojrzał na mnie zaskoczony. Porozumieliśmy się telepatycznie. Podpłynęłam do niego bliżej. Patrzył na mnie, jakby na coś czekał. Podałam mu rękę. Wydostałam go z stamtąd na brzeg i powiedziałam mu, że mam mu coś do przekazania: że jeszcze ma parę rzeczy do zrobienia. Przyjął to ze zrozumieniem. Potem w innym pomieszczeniu pracował dalej. Siedziałam obok niego i mówiłam coś, ale w zasadzie cały czas śpiewałam. Miałam wrażenie, że moje pieśni powoli roztapiają jego serce i przywracają go do życia.  Nawiązywałam z nim bardzo „delikatny” kontakt.

2.października
I przypomniało mi się dziś właśnie, że kiedyś sama próbowałam popełnić samobójstwo. Kiedy obudziłam się rano ogromnie rozczarowana, że jestem znowu w tym świecie, usłyszałam głos, który mi powiedział, że muszę żyć, bo przyszłam tutaj, żeby zrozumieć ten świat. Zrozumiałam w tym momencie, że śmierć fizyczna od niczego nie uwalnia. Że mam tu coś do załatwienia, a jeśli nie załatwię, to i tak będę musiała wrócić...


czwartek, 27 września 2012

RÓWNOLEGŁE ŚWIATY


27.września.
Sen o spotkaniu w innym, równoległym świecie z kobietą, która siedziała w ogromnej sali wyglądającej jak sala w jakimś ogromnym, kamiennym więzieniu. Jednak wejście/wyjście nie było zamknięte, wystarczyło przesunąć kratę. Tak właśnie weszłam tam do środka. Nie nawiązałam z tą kobietą żadnego bezpośredniego kontaktu. Na podłodze było dużo śmieci i gruzu. Znalazłam jakiś dziwny przedmiot, który - nie mam pojęcia do czego służył i zaczęłam nim zmiatać gruz i śmieci z podłogi. Po jakimś czasie ta kobieta, która – wyglądało, że nawet mnie nie dostrzega – zaczęła także bardzo wolno i bez specjalnego entuzjazmu zmiatać te dziwne śmieci z podłogi.

Drugi sen.
Znajdowałam się w pomieszczeniu, które przypominało poddasze. Tez w innym, równoległym świecie. Mężczyzna, który przypominał mojego kolegę z młodości, pokazał mi swoja harmonijkę ustną i powiedział, że uczy się na niej grac, i że idzie mu to coraz lepiej. Powiedział też, że zaczyna wydobywać z niej uzdrawiające dźwięki. Zapytał mnie, czy ja też chcę spróbować. Wzięłam tę harmonijkę do ręki, przyjrzałam się jej i przypomniałam sobie, że ja też gdzieś mam swoją. Oddałam mu tę harmonijkę. Spojrzałam na półkę, na której leżało dużo różnych dziwnych rzeczy i sięgnęłam po zakurzony instrument, Był dziwny i niepodobny do żadnego znanego mi instrumentu. Był zrobiony jakby z jakiejś skóry zamszowej w kolorze szarym albo czarnym. Miał kilka otworów do dmuchania w nie. Gdy przyłożyłam do ust jeden z tych otworów i dmuchnęłam, z instrumentu zaczęły płynąć niesamowite, piękne dźwięki.

dodane: 22.12.2014
Rozpoznałam tę kobietę z pierwszego snu, tę cząstkę SIEBIE, która "siedzi w więzieniu", ale nie wie, że może z niego wyjść... Już wiem, kto w tej rzeczywistości reprezentuje dla mnie tę cząstkę. Zrozumiałam. Teraz mogę ją przyjąć do serca taką, jaka jest. I uwolnić ją w sobie. Skoro chce pozostać tam, niech pozostanie.
Dziękuję.


piątek, 21 września 2012

WYJŚCIE POZA DUALNOŚĆ


20/21.września
Śniłam, że z palców u prawej mojej nogi wydobywa się energia – promieniowała energia w kształcie wachlarza. Widziałam kolory tej energii. Moja noga również była pokryta jakimiś pięknymi wzorami energetycznymi, które się zmieniały i pulsowały.

Świadome śnienie - medytacja
Doświadczyłam stanu, w którym zrozumiałam, że energia, którą nagle poczułam w splocie słonecznym, w zależności od tego, jaką wersję wybierze umysł, mogę nazwać albo lękiem albo radością. (Co ciekawe, nie było to zróżnicowanie między smutkiem i radością, ale właśnie lękiem i radością.) Po chwili zdałam sobie sprawę, że to chodzi nie o radość, ale wręcz o szczęśliwość. Zrozumiałam i uświadomiłam sobie, że to jest energia, która w zasadzie ma jedną i tą samą częstotliwość i może być - jako umownie ujemna – odbierana przez umysł jako lęk/strach, albo może być – jako umownie dodatnia – odbierana przez ciało jako szczęśliwość. Wyjście poza tę biegunową dualność: starach i szczęście, pozwala zrozumieć, że energia może istnieć jako nieokreślona w kategoriach biegunowych. Jest wówczas doświadczeniem przepływu przez ciała energii o pewnej zintensyfikowanej częstotliwości, która jest jedną z wielu form przejawu Miłości. Potem jeszcze poczułam, jakbym przestała myśleć umysłem, a „myślałam” sercem połączonym z całym ciałem.


czwartek, 13 września 2012

ZNIKŁAM I UCZYŁAM SIĘ NOWYCH WIBRACJI i DZWIĘKÓW



Początek września tego roku... tę wizję miałam, kiedy siedziałam w nocy na ziemi z bosymi stopami. Kilkanaście metrów ode mnie było ognisko, ale potrzebowałam być sama. Medytowałam. J. wówczas podszedł do mnie i zapytał, czy przynieść mi skarpetki, bo noc była dosyć chłodna. Ale podziękowałam i odmówiłam, ponieważ wiedziałam, że jeśli bym założyła wówczas skarpetki, to straciłabym to głębokie połączenie z Ziemią, jakie miałam. Odniosłam wrażenie jakby znikło moje ciało. Co ciekawe, widziałam światło kolorowych punkcików korali na szyi, które sama "utkałam" i niektóre wzory z muszelek na mojej tybetańskiej spódnicy... Reszta ciemność. Te wzory drgały z pewną częstotliwością i zamieniły się w drgające niteczki. Moja świadomość podążyła za tymi niteczkami. "Widziałam", a może bardziej czułam - na prawdę to trudno opisać - że Ziemia miała mocną i piękną energię. Czułam te drgania i wiedziałam, że Ziemia jest połączona ze Słońcem i że współbrzmią ze sobą w pełnej harmonii. I że te wibracje łączą też planety ze sobą, a może nawet całą galaktykę... Czułam te wibracje i widziałam jak wiry, widziałam wiele wirów, które współbrzmiały w coraz większej harmonii.. Miałam odczucie, jakby to był jakiś początek kosmicznego (twórczego) aktu (?) Wiedziałam, że Ziemia jest gotowa na całkiem nowe pieśni, że czeka, by je zacząć śpiewać… Czy komuś zależy, żeby te nowe pieśni się nie przejawiły, by wciąż brzmiały stare?
To pytanie już jest mało istotne. Tamto moje pytanie nie ma już znaczenia. Bo poczułam wówczas, takie dźwięki i takie wibracje, jakich wcześniej nigdy jeszcze nie czułam. I zaczęłam wydawać z siebie te dźwięki i widziałam ich energie i drgania, chociaż czułam siebie, ale tak, jakbym znikła, jakbym sama stała się tą wibracją. 

Zrozumiałam, że mam dostrajać swoje ciało do tych dźwięków. Że będę śpiewać nowe dźwięki i pieśni płynąca z serca, wibrujące w moim ciele.



KOSMICZNA SZCZELINA


Śniła mi się jakaś "ceremonia". Robiłam to, co zwykle miałam do zrobienia - wspierałam ludzi wydając z siebie dźwięki o odpowiednich wibracjach harmonizujących różne częstotliwości energii. Po ceremonii jedna starsza kobieta podeszła do mnie i podziękowała mi, że przeprowadziłam ją do SZCZELINY… i z powrotem. Potem jeszcze jeden mężczyzna za to samo mi podziękował.

Znaczy się, że dotarli do SZCZELINY, ale przez nią jeszcze nie przeszli.
Ta szczelina to dla mnie coś w rodzaju Kosmicznego Okna.





niedziela, 9 września 2012

CEREMONIA Z ABORYGENAMI


9.września
Byłam w Australii na spotkaniu  i CEREMONII z Aborygenami (przodkami i obecnie żyjącymi gdzieś w dżungli (?) Noc, ognie, tańce, śpiewy, maski, kolory… Tańczyłam i śpiewałam razem z nimi, unosiliśmy się w tym tańcu nad ziemią i ponad Ziemią. Czułam, jak przepływają przeze mnie niesamowicie piękne i intensywne energie. Wszystkie dźwięki i tańce były jedną wielką modlitwą… ponieważ intencją ceremonii było poszerzanie świadomości całej ludzkości.



piątek, 7 września 2012

WDZIĘCZNOŚĆ


7.września
Świadomy sen o wdzięczności. Dziękowałam za wszystkie formy, za wszystkie idee, za wszystkie koncepcje, struktury, wszystkich mistrzów, kapłanów, za religie, wojny religijne, za przemoc, walkę o racje, zmuszanie innych do wiary w jakiekolwiek idee. Dziękowałam za to wszystko, obdarzałam miłością i zrozumieniem. A potem uwalniałam to wszystko w sobie i widziałam, jak wielkie poplątane węzły, które miały zróżnicowane częstotliwości drgań i rytmy, które ze sobą wciąż „walczyły”, teraz rozwijają się i drgają z różną częstotliwościami, ale w coraz większej harmonii. Uwalniałam to WSZYSTKO, co mogłam POJĄĆ łącząc się z całym STWORZENIEM we wszelkich ideach, formach, energiach oraz bytach materialnych i pozamaterialnych.

Wybaczałam WSZYSTKO SOBIE jako CAŁOŚCI (?!) Akceptowałam, rozumiałam cały swój CIEŃ i przyjęłam z miłością. Wypełniłam CIEŃ miłością. Dzięki temu stałam się uzdrowiona, uwolniona i połączona. Stałam się uzdrowioną uzdrowicielką (?) Czułam wszystkie części siebie połączone Miłością. Wszystkie czyli także te, które doprowadzały mnie wielokrotnie do zniszczenia oraz te, które próbowały mnie doprowadzać do zniszczenia.

Kocham i rozumiem wszystkie istoty. Wybaczam sobie wszystkie „muszę” i „powinnam”. Kocham siebie samą i każde odbicie tego kim i czym jestem. Kocham siebie samą i każde odbicie tego kim i czym jestem…. Z taką „mantrą” na ustach obudziłam się.


środa, 5 września 2012

PRZENIKANIE :-)


5.września
Gęste sny. Nie pamiętam wiele, tylko tyle, że wnikałam w głębię jestestwa innych ludzi i widziałam – wiedziałam, kim są, z jakich wzorców i energii (częstotliwości) utworzone są ich tożsamości. Ale nie miałam tego zapamiętać. Wiedziałam, że tylko przepływam, mam dostęp do tych informacji tylko na tu i teraz, a nie po to by pamiętać. Czułam  wzajemne PRZENIKANIE, PRZEPŁYW, POŁĄCZENIE. Ale wiele z tych istot ludzkich nie miało pojęcia, że moglibyśmy wzajemnie tego doświadczać.

Nie ważne było  zapamiętywanie tych wszystkich informacji, ponieważ one wszystkie są zapisane w naszych sercach. Poprzez serca albo coś, co jest umieszczone w sercach wszystkich istot. mamy dostęp do tej wiedzy, ale nie poprzez umysł (w mózgu).