Dwa sny śnione w odległości ponad miesiąca, ale mające ze
sobą wiele wspólnego...
25.06.2015
Szłam ulicą małego miasteczka . Szłam tuż przy chodniku,
który znajdował się po mojej prawej stronie. Mały ruch, ludzi na ulicy nie
było. Upalny dzień. Zobaczyłam przed sobą leżącego na ulicy, tuż przy chodniku
po prawej stronie konia. klik.
Szłam tym chodnikiem, który wcześniej znajdował się po mojej
prawej stronie i tym razem zobaczyłam kobyłę leżącą na chodniku. Z boku za chodnikiem znajdowała
się spora przestrzeń zarośnięta trawą. Tam obok kobyły leżały dwa małe źrebaki.
Zbliżyłam się do nich. Kobyła przed chwilą urodziła dwa źrebiątka i cała trójka
leżała wykończona tym aktem narodzin. Pogłaskałam z czułością leżącą kobyłę i
zbliżyłam się do mniejszego źrebaka. Jego także pogłaskałam czule. Spojrzałam
na kobyłę - w tym moim spojrzeniu na nią było pytanie:
- Czy mogę pomóc?
- Tak - odebrałam jej odpowiedź.
Delikatnie wsunęłam ręce pod tylne nogi źrebaka i pomogłam
mu wstać. Źrebak utrzymał się na nogach i stał. Przyszły mi myśli:
- Co dalej mogę zrobić? Czy ktoś mógłby mi pomóc?
I przypomniałam sobie, że szef firmy, w której pracuję, ma
stadninę koni.
- Może do niego powinnam zadzwonić, on przecież na pewno ma
kontakty do weterynarzy...?
I obudziłam się.
Po obudzeniu się z tego śnienia, zrozumiałam,
że nie mogłam pomóc kobyle i źrebakom, ponieważ nie zaufałam sobie, nie
zaufałam jeszcze całkowicie w swoje połączenie, nie otworzyłam
się na możliwość udzielenia wsparcia w całkowitym zaufaniu w wewnętrzne prowadzenie...
Potem zapomniałam o tym śnie aż tu nagle... kolejny sen...
30.07.2015
Zima. Patrzę przez okno i widzę, że na ulicach dużego miasta
spadł śnieg, dużo śniegu. Śniegiem zasypane ulice i auta. Wieczór lub noc.
Światło latarń lub Księżyca oświetla przestrzeń, więc mimo nocy jest dosyć
jasno. Jacyś mężczyźni przesuwają odśnieżony samochód pchając go z dosyć sporą
prędkością. Dużo przy tym zabawy mają. klik.
Jadę samochodem z jakimiś ludźmi. Kierowcą jest kobieta.
Jedziemy wolno, bo ulica jeszcze nie odśnieżona. Wygląda na to, że jest wieczór,
światło takie samo jak wcześniej, ale ruch na ulicy i na chodniku jak "w
godzinach szczytu". Nagle zatrzymaliśmy się, ponieważ coś stuknęło w samochód.
Kobieta prowadząca samochód wyszła na zewnątrz, by sprawdzić, co to było.
Wróciła i powiedziała, że to róg jelonka stuknął o samochód. Zaczęłam się
rozglądać. Na chodniku spostrzegłam spory tłumek ludzi otaczający łanię stojącą
do mnie tyłem. Nie wiem, jak to możliwe, bo dzieliła nas spora odległość, ale
zobaczyłam, że z jej pochwy wystaje maleńki róg jelonka.
Wyszłam z samochodu,
podeszłam do łani. Jej sierść i zad były czarne i błyszczały srebrzyście mieniąc się tęczowo-opalizująco w świetle latarń lub Księżyca. Czułam wielkie napięcie
i spory niepokój, a może nawet strach łani. Wiedziałam, że łania rodzi, ale ma
jakieś problemy. Pogłaskałam ją i poczułam przyzwolenie, zaproszenie, aby jej
pomóc. Zaczęłam delikatnie, masować jej zad i okolice pochwy. Wiedziałam jak to
robić, wiedziałam, jakiej pomocy łania potrzebuje i jak mogę to zrobić. Łania
trochę się uspokoiła. Jej wagina zaczęła się powoli rozszerzać. Masowałam ją
dalej, aż zaczął wyłaniać się łepek jelonka. Do tej pory łania stała, ale
nagle osunęła się na ziemię zginając przednie nogi. Czułam, że łania
potrzebuje innej pomocy. Uchwyciłam ją za zad i zaczęłam rozchylać jej
"miednicę". Usłyszałam, jak łania wydała z siebie dźwięk aprobaty i
wdzięczności.
Koziołek wychodził... a między jego przednimi nóżkami pojawił się
łepek małej sarenki. Stanowczo, ale też z wyczuciem trzymałam łanię w tym
"rozwarciu". Kiedy koziołek i sarenka zaczęły razem wychodzić z pochwy, usłyszałam kolejny dźwięk - stęknięcie łani, który był informacją, że czas już, by poluzować ten uchwyt. Tak zrobiłam. Koziołek wyszedł cały, a teraz rodziła
się sarenka...
W świetle widziałam czarną sierść łani. Jej wagina także
była koloru czarnego. A nawet koziołek i sarenka. A sama łania... była bardzo
duża, bardziej wyglądała na łosicę niż sarnę. Pomogłam jej urodzić bliźniaki:
koziołka i sarenkę.
Poprosiłam stojących wokół ludzi, żeby zostawili zwierzaki w
spokoju i pozwolili im odpocząć .
- Gdy odpoczną, odejdą sobie tam, gdzie mają pójść. -
powiedziałam.
I rzeczywiście, ludzie przyjęli te słowa ze zrozumieniem. Część
stała nadal, a część się rozeszła...
Nie wiem, czy w tym śnie byłam człowiekiem, nie wiem w
jakiej formie byłam w tym śnie... Jakbym była trochę bezosobowa...
08.08.2015
http://www.ifish.net/board/showthread.php?t=383248&highlight=black+doe
08.08.2015
http://www.ifish.net/board/showthread.php?t=383248&highlight=black+doe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz