Znalazłam się w pokoju trochę przypominającym boks w tzw. open-space. Był tam mężczyzna w czarnym uniformie wyglądający na bardzo przystojnego, ale bardziej niż jakikolwiek człowiek (miałam odczucie, że jest istotą – „alienem” z innego świata) i jego asystentka. Piękna kobieta podłączyła mnie do aparatury, która miała zebrać ze mnie i mojego ciała wszelkie dane, które z kolei pozwoliłyby na dokonanie mojego całkowitego „uzdrowienia”. Niemal fizycznie odczuwałam impulsy mojego ciała przelatujące do aparatury. W pewnym momencie nagle usłyszałam w głowie trzask i szum. Natychmiast zdałam sobie sprawę, że teraz zacznie się przesyłanie danych do mojego ciała i zrozumiałam, że chcą mnie w ten sposób, bez mojego przyzwolenia, zaprogramować. Kategorycznym i zdecydowanym ruchem zerwałam z siebie podłączone linki i powiedziałam stanowczo, że absolutnie nie zgadzam się na takie eksperymenty. Mężczyzna w czarnym uniformie wyglądał na zdenerwowanego. Natychmiast ruszył w stronę wyjścia rzucając na odchodnym rozkaz skierowany do mnie, że mam być posłuszna i podporządkować się jego asystentce. Powiedziałam raz jeszcze, że absolutnie się nie zgadzam na żaden przymus ani na przyjmowanie jego rozkazów. Mężczyzna zatrzymał się w drzwiach. Kobieta – jego asystenka odwróciła się do niego i bardzo łagodnym głosem powiedziała do swojego „szefa” :
- Ja też już nie będę niczego nikomu narzucać, bo – do tej pory to ukrywałam, ale sama mam ludzkie dzieci i część ludzkich uczuć, więc już nie potrafię tak działać, jakbyście ode mnie żądali.
Wstałam i wyszłam. I obudziłam się.
- Ja też już nie będę niczego nikomu narzucać, bo – do tej pory to ukrywałam, ale sama mam ludzkie dzieci i część ludzkich uczuć, więc już nie potrafię tak działać, jakbyście ode mnie żądali.
Wstałam i wyszłam. I obudziłam się.