piątek, 9 października 2009

O zaburzeniu grawitacyjnym Ziemi - kolejny sen



Na Ziemi były mocne zaburzenia grawitacyjne. Skorupa ziemska pękała. Ziemia utraciła swoją stabilność grawitacyjną i nawet zaczęła szybować w przestrzeni po nowej trajektorii (stała orbita została zaburzona, „przerwana”). Lecz Ci, co nie mieli strachu w sobie, a z ufnością i miłością wspierali się wzajemnie, przetrwali. Wówczas Ziemia lekko zakołysała się i na powrót osiągnęła grawitacyjną stabilność. Wtedy pojawiły się dwa słońca.



Chodziło tu o zaburzenie pola grawitacyjnego układu, w jakim znajduje się obecnie Ziemia. Ten układ jest obecnie stabilny. I ma nastąpić zaburzenie tego układu związane z "drobnymi" zmianami w polu grawitacyjnym całego Układu Słonecznego, a konkretnie w polu elektromagnetycznym Słońca. Nie zniszczy ono naszej Ziemi ani naszej Galaktyki. A takie wizje niektórzy też mają.

To zaburzenie dotyczyło nie tyle materii, co energii, ale jaki wpływ będzie to miało na materię Układu Słonecznego, w tym Ziemię, to szczerze mówiąc - nie wiem.
Skutki takiego zaburzenia mogą być katastrofalne albo i nie. Jeżeli byłoby ono związane ze skokiem ewolucyjnym, to coś się musi zdarzyć poważnego. Na przykład takie zaburzenie, które spowoduje przemieszczanie się lądów albo takie, które spowoduje, że Ziemia trochę zakołysze się w kosmosie. Jeżeli tylko Ziemia zakołysałaby się trochę w kosmosie - jak piłka plażowa na wodnej fali, to i oceany i zbiorniki wodne na niej też by się zakołysały. I co wtedy? Coś jak potop?
Nie chcę się przywiązywać do tej koncepcji. Nie chcę projektować niczego, co nie jest zgodne z boskim kosmicznym planem.

A może być i tak, że transformacja będzie zachodziła bez specjalnych wstrząsów dla planety i społeczeńtw? Może będzie miała zupełny wymiar niż miało to miejsce do tej pory? Nie wiem. Przebiegunowania wcześniejsze to dla mnie żadne teorie. To fakty. Podobnie jak istnienie kiedyś jednolitej skorupy ziemskiej. Jest sporo dowodów. Nie tylko Sfinks :-)

A może tym razem ta zmiana zachodziłaby w zupełnie inny sposób niż dotychczas? Łagodny i bez kataklizmów? Może to zależy od tego, w jakiej kondycji będzie się znajdować cała ludzkość? A może to nie o kataklizm chodzi, lecz o zaburzenie pola grawitacyjnego (znikomo małe) całego Układu Słonecznego pochodzące od jakiegoś zaburzenia Słońca? Takie zaburzenie mogłoby spowodować trzydniowe, delikatne "bujanie się" Ziemi w przestworzach.

Wiem jednak tyle, że nie czuję leku. Nawet, gdyby te zmiany miałyby mieć wymiar tragiczny.

Z jednego z moich snów wynika, że ostatnim razem, gdy następowały zmiany lądów były prowadzone negocjacje (z "siłami wyższymi") na temat zatopienia tej części skorupy ziemskiej, która obecnie zwana jest Europą. I ta część nie została zatopiona, lecz "przytopiona" na czas jakiś, ale warunek był taki, że ludzkość mieszkająca na tych terenach wyginie. (Podobno taka była konieczność no i ludzkość wyginęła).
Na pamiątkę tego zdarzenia zostały nam bursztyny, które symbolizuja to, co symbolizują - śwadomość Jedni. Zapomnieliśmy tylko o tym, że na planie duchowym, bursztyny są nawet "cenniejsze" od złota - przez to, co symbolizują.

Może niektórzy mają dostęp do pewnej wiedzy i "boskich planów", ale też nie ma żadnej pewności, czy zostaną one zrealizowane czy nie. Albowiem mogą się zawsze zmienić. Ludzie myślą, że wiedzą... Myślę, że mało wiem. Wiedza to to, czego się nauczyłam w procesie "udomowiania", ale teraz przychodzi do mnie całkiem inna wiedza… TAKA, KTÓRA BYŁA DO TEJ PORY "MILCZĄCĄ WIEDZĄ. Tak bym to określiła.

Ludzie "wiedzą jedynie to co dane im wiedzieć, a znaczna część tego, o czym myślą, że wiedzą, jest jedynie ich wyobrażeniem. Dotyczy to wszystkich, na każdym poziomie intelektu i w każdej dziedzinie. Dlatego czasem nazywam to życiem w iluzji, gdy projektujemy swoje iluzje na innych...

Dlatego mam dystans i spokój w sobie w tym temacie. I jesli coś ma się stać, to się stanie. I nie dajmy się zwariować... sama jestem wystarczającą szalona, by nie dać się zwariować :-)

Majowie opisują to w ten sposób, że zobaczymy Nowe Słońce. Enigmatycznie, owszem, lecz rzeczywiście nie można inaczej. Pisałam, że małpie raczej trudno było sobie wyobrazić człowieka, który miał nadejść i nadszedł, więc może człowiekowi podobnie trudno wyobrazić sobie nowy „gatunek”, który mógłby się pojawić jako nowa forma ewolucyjna. (To też brzmi dla większości mało prawdopodobnie.)

Toltekowie uważają, że istnieje coś takiego jak Sen Planety. Sen planety jest wyśniony przez wiele istot wielowymiarowych i jest współtworzony ze śnienia wielu pokoleń ludzi, wszystkich indywidualnych jednostek… Toltekowie uważają również, że każdy może śnić swój własny Sen czyli tworzyć swoją własną rzeczywistość.

To, jaka jestem ma wpływ na to, co mnie spotyka w życiu (sytuacje, ludzie, zasady, systemy, struktury…itp.).

Może istnieją Ziemie równoległe? Ziemie usytuwane w różnych czasach, w światach równoległych?

Czy wyobrażasz sobie, że jesteś istotą wielowymiarową, która zaprojektowała ten świat, jakby zaprojektowała jakiś wirtualny obraz-świat i weszła do niego, by doświadczyć tego, co zaprojektowała w akcie twórczym? Wchodząc do tego świata jednak musiała ograniczyć swoje wymiary. Weszła i zapomniała o tym, kim była i jest nadal, zapomniała o swojej wielowymiarowości. A teraz zaczyna sobie przypominać, że to Ona/On stworzyła ten piękny świat. Współtworzyła go jednak z innymi. I wyszło to, co wyszło. Śni dalej – wielowymiarowa. Ma możliwość wyboru Snu – jego treści. To jest przypomnienie: kim jestem naprawdę.

Nie chcę zatem przywiązywać się do czyichś snów. Nie chcę „być śniona przez innych”. Chcę Śnić o miłości prawdziwej, „bezwarunkowej”, a nawet wszechogarniającej do każdego człowieka, chcę śnić na przykład o rozwoju człowieka prowadzącym do wykorzystania potencjału całego DNA…

Mam też wizję Nowej Ziemi, ale w niej jest wiedza o tak diametralnie innych relacjach międzyludzkich od tych, które istnieją "tutaj", że na razie nie umiałabym się nią dzielić. Dzielę się tą moją wiedzą bardzo rzadko i tylko w rozmowie osobistej, i tylko z tymi, którzy tego chcą.

Może się wkrótce "przeniosę" na tą "Nową Ziemię"?

I cytat:
„Carlos: Chcę wiedzieć wszystko, co możliwe. Sam mówiłeś, że wiedza to potęga.
Don Juan: Nie, nie – powiedział z naciskiem – Moc zależy od tego, jakiego rodzaju wiedzę się posiada. Po cóż poznawać rzeczy bezużyteczne.” (Carlos Castaneda „Nauki Don Juana”)

Więc jeśli przychodzi jakaś wiedza do nas, to dana jest nam po to, byśmy mogli zrobić z niej pożytek. A nie po to, byśmy oszaleli z lęku i rozpaczy - na przykład. Na cóż nam wiedza, która sieje zamęt i prowadzi do destrukcji i zniszczenia?

We wszystkim - jeśli ma się taką świadomość - można znaleźć porządek, celowość, sens i harmonię. Osobiście tę świadomość Jedni i ten rodzaj wiedzy uważam to za domenę MIŁOŚCI.

Możesz moją wiedzę albo jej część uznać za bezużyteczną dla siebie. Choćby przez jej odrzucenie lub uznanie za nieprawdziwą albo z jeszcze jakiegoś innego powodu. Mamy różną wiedzę. Dlaczego? Ponieważ nasze potrzeby są najprawdopodobniej różne. Więc część mojej wiedzy dla Ciebie może okazać się bezużyteczna.


Może istnieje taka Jedyna "wielowymiarowa" Istota (pra-żródło, pra-poczatek wszystkiego), która śni również wszystkich bogów i boginie, wszystkie wszechświaty i światy? Nie dostrzegam przesłanek na to, by było to niemożliwe. Ta istota to Bogini Pra-Macierz, która stworzyła także i tę Ziemię.