4 maja 2007
Miałam dziwne umiejętności – sporo widziałam i czułam z
rzeczywistości niefizycznej. Byłam wraz z innymi na wycieczce w jakimś
grobowcu. Usiadłam na nim i poczułam, że jakiś duch mnie uszczypnął w pośladek
i złapał mnie za pupę. Zerwałam się najpierw trochę zaskoczona, a potem
rozbawiona. W trakcie tej wycieczki widziałam wiele takich sytuacji, których
inni nie widzieli. Wróciliśmy do hotelu i poszłam odpocząć sobie na dach, gdzie
był ogromny taras. Sam hotelik był wkomponowany w zbocze góry. Była już ciepła,
piękna noc. Gwiazdy świeciły na niebie. Patrzyłam na szczyt tej góry i nagle na
niebie zobaczyłam coś dziwnego. Coś lata, ale bardzo nietypowym rodzajem ruchu,
raptownie skręca w bok i leci linia łamaną, a nie prostą i w trakcie lotu
zmienia kształt. Najpierw pomyślałam, że może mi się to wszystko przywidziało,
ale patrzyłam dalej i zobaczyłam ciemne wiry na niebie i od czasu do czasu
jakieś nagłe rozbłyski. Za każdym razem coś dolatywało do jednego miejsca i
nagle znikało w wirze - PORTALU. To było jak wielowymiarowe przestrzenie nakładające się
na siebie. Widziałam to miejsce jako wejście/wyjście do oraz z tunelu
czasoprzestrzennego. Potem weszłam do innego snu, na innym poziomie i przechodziłam
z jednego poziomu śnienia na inny, budziłam się w innym śnie i wiedziałam, że
jestem w innym śnie, a potem przechodziłam dalej, do jeszcze innego snu.
Podróżowałam między snami. W jednym ze snów spotkałam jakiegoś przyjaciela ze
snu pierwszego, który w tym nowym śnie wynajmował mi mieszkanie. I zaczęłam mu
opowiadać swój pierwszy sen o tunelu czasoprzestrzennym, ale on nie był
zupełnie zainteresowany moimi odkryciami, tylko powiedział, że nie będzie mi
wynajmować mieszkania. Powiedziałam, że to nie szkodzi i przeszłam do innego
snu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz