Wizja z sierpnia 2010 roku
Byłam w lesie z dwojgiem znajomych. Mieliśmy tam spędzić noc. Coś się ze mną stało i poczułam, że muszę się uziemić, bo byłam atakowana przez jakieś kule... Przyklękłam na kolana, rękoma oparłam się o ziemię... moja pozycja mogła przypominać stojącą na czterech łapach niedzwiedzicę (nie wiem, skąd to skojarzenie...). Czułam, że swoje energetyczne dłonie muszę wydłużyć i wniknąć nimi do środka Ziemi, jak najgłębiej, aż do samego centrum - serca Ziemi. Podobnie "wypuściłam" takie energetyczne korzenie ze stóp. I one także wniknęły głęboko do środka Ziemi. Byłam atakowana kulami bardzo "ciężkich energii" jakby "najstraszniejszymi zdarzeniami i historiami ludzi." Te kule uderzały z wielkim impetem w moje ciało, rozciągały je, jakby moje ciało było niesamowicie elastyczne... Te kule rozciągały moje ciało tak bardzo, że gdy uderzały, to leciały wraz z "włóknami mojego ciała" hen w niebo, w kosmos, jakby chciały to moje ciało rozerwać na strzępy.
Te kule atakowały mnie raz po raz z ogromną siłą. Wiedziałam, że jedyne, co mogłam zrobić w tej sytuacji było utrzymywanie umysłu i uczuć w jednej intencji, którą powtarzałam jak mantrę: Czysty Umysł i Czyste Serce, Czysty Umysł i Czyste Serce, Czysty Umysł i Czyste Serce... Ta sytuacja trwała chyba ze dwie godziny albo i dłużej. W pewnym momencie poczułam, że kule atakują mnie z coraz mniejszą siłą. Nie zaprzestałam jednak utrzymywania intencji i powtarzania owej "mantry". Wreszcie kule przestały mnie atakować. Wszystko wokół uspokoiło się, a ja przysiadłam na Ziemi. Czułam ogromne zmęczenie. Fizyczne także. Ale czułam się szczęśliwa. Wiedziałam, że przeszłam przez jakieś ogromnie ważne dla mnie doświadczenie. To była mocna lekcja, przede wszystkim utrzymywania czystej intencji.
więcej, ciąg dalszy tutaj:
http://tonalinagual.blogspot.com/2013/04/praca-ze-soba-z-energiami.html
niedzwiedzica....
http://tonalinagual-sny.blogspot.com/2010/01/pomogam-niedzwiedziowi.html
http://tonalinagual.blogspot.com/2013/05/zawoaa-mnie-gora-sleza.html