piątek, 26 kwietnia 2013

EKSPERYMENTY I DOŚWIADCZENIA NA LUDZIACH

 Zostałam razem z całym domem porwana przez tzw. kosmitów, którzy przetransportowali mnie statkiem kosmicznym jakby na inną planetę. A po wylądowaniu byłam w jakimś pomieszczeniu, w którym pojawili się jakby strażnicy, Byli to niby jacyś kosmici, którzy przybrali ludzką formę, żeby móc porozumiewać się ze mną. Poinformowano mnie, że zostałam porwana, by pomóc uzdrowić ludzi, którzy tutaj się znajdowali. Dwóch strażników prowadziło mnie przez długie tunele. Przechodziły one przez jakieś budynki i ogrody. Bo w częściach ogrodowych były przeszklone i widziałam w tych ogrodach siedzących w różnych pozycjach, także stojących albo snujących się się opieszale jak w somnambulicznym transie ludzi. Wreszcie doszliśmy do pomieszczeń, które wyglądały na laboratoria. W jednym z nich strażnicy pokazali mi słoje z jakąś (żółtawą?) substancją i powiedzieli, że mam tę substancję wstrzykiwać ludziom, bo to może przywróci ich do normalnego funkcjonowania. W tym momencie dotarło do mnie jak to w snach się zdarza, że na tej jakby innej planecie owi kosmici robili różne doświadczenia i eksperymentowali na ludziach. W wyniku tych eksperymentów ludzie stawali się bezwolni, bo dzięki temu mieli być "sterowalni" i poddani całkowitej kontroli owych kosmitów. Ale eksperyment nie bardzo się udał, bo ludzie ci stali się nieprzytomni, jakby martwi, choć ciała ich wciąż żyły.    I gdy strażnicy wzięli sprzęt (pojemniki i strzykawki) i prowadzili mnie przez kolejne długie szklane korytarze - tunele, widziałam na zewnątrz ludzi, którzy zachowywali jakby byli czymś odurzeni, czegoś pozbawieni, nieobecni...

Zostałam wprowadzona do dużej sali, w której ludzkie ciała leżały poukładane w sterty jak worki rzucone jedne na drugie. Ludzie ci byli żywi, ale wyglądali na całkiem nieprzytomnych. Czułam i wiedziałam, że za pomocą eksperymentów, które były na nich przeprowadzane przede wszystkim zostali wyzbyci z miłości, empatii i samoświadomości. 

Podeszłam do jednej sterty ciał. Na wierzchu leżało bezwładnie ciało kobiety. Nachyliłam się nad nią i dotknęłam z czułością jej pleców na wysokości serca. Czułam jak energia świadomości - miłości poprzez ten dotyk przepływa z mojego ciała do ciała kobiety i delikatnie je rozwibrowuje. Poczułam, że coś w jej ciele drgnęło, a ona zaczęła odzyskiwać przytomność i witalność.  Poruszyła się, odwróciła głowę i spojrzała na mnie jakby nagle przebudziła się z głębokiego snu czy tzw. śpiączki. 

W tym momencie jeden ze strażników zaczął na mnie krzyczeć, że nie wolno mi tego robić, że muszę postępować zgodnie z ich procedurami i mam robić tym ludziom iniekcje, nic innego nie wolno mi zrobić. A kobieta stawała się coraz bardziej przytomna - świadoma. Tele(m)patycznie przekazałam jej informację: "Przekaż to dalej, innym jeśli możesz." Ze spokojem spojrzałam na strażnika i powiedziałam, że ich metody nie uzdrowią tych ludzi. A jeśli nie pozwalają mi bym robiła to, co czuję, by pomóc tym ludziom, niech natychmiast odstawią mnie z powrotem do domu. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że nie mogą mnie do niczego zmusić. I tak się stało - natychmiast znalazłam się z powrotem w swoim Domu.


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

ZEROWA DATA




Dziś 22.04. śniła mi się data: ZERO. Data ZEROWA. To był jakiś “majański” znak. I całą noc do mnie wracał. Zero. Zero… Pop chyba czy 'cóś'.

Wyzerowanie. Uwolnienie. Całkowite uwolnienie. Jak wyzerowanie licznika. Oczyszczenie z przeszłości, oczyszczenie jako zerowanie karmy… ludzkości? To możliwe? W śnie przypomniałam sobie, że gdy były daty zerowane, ten dzień był dniem medytującego człowieka. Nic innego w ten dzień albo nawet w tych dniach się nie robiło tylko medytowało, łączyło ze Źródłem i oczyszczało. Ale to już jakby kiedyś mi się śniło…

Rozumiałam, dlaczego glify*) mają taki, a nie inny kształt. Widziałam na glifach zapisane kierunki i gwiazdy z kosmosu... Widziałam postaci, które są zapisane w glifach jako prawdziwe istoty. A zapisy różne rozumiałam i pojawiały mi się jako kolorowe wzorki dat i zdarzeń. Wiedziałam, że naukawcy nic z tego nie rozumieją. Odrobinkę tylko, ale ta odrobinka nie wystarcza, by mogli pójść dalej z ich zrozumieniem… Nie mogą zrozumieć, bo musieliby przyznać, że w kosmosie jest życie, że na Ziemi jest życie dużo bogatsze niż możemy sobie wyobrazić. Że co jakiś czas na Ziemi zmieniają się wzorce, według których działamy jako ludzie…

miałam zapamiętać kilka jakichś dat lub znaków i uwolnić się od reszty całkowicie. Ale dzisiaj nie zapamiętałam żadnych dat prócz tego powtarzającego się wielokrotnie zapisu zerowej daty. Może to chodzi o uwolnienie całkowite także od wszystkich dat i stąd to wyzerowywanie?

*) glify to z zapisów Ludów ze Środkowej i Południowej Ameryki...


niedziela, 21 kwietnia 2013

MYŚLI MOJE-NIE-MOJE


20-21.04.

 śniłam i miałam wizje rozpoznania w ciągu dnia… Że nasze myśli jako istot – powiedzmy trójwymiarowych nie są naszymi myślami…Zrozumiałam, że jako ludzie nie jesteśmy właścicielami myśli, które często uważamy albo uważaliśmy za swoje. Owszem, korzystamy z nich, ale one nie są nasze… Ludzie przekazują sobie różne myśli, niektórzy sięgają po te myśli do wspólnego pola… i przekazują je jako boskie, anielskie i innych mistrzów…
Ludzie nie są właścicielami swoich myśli. Ale fakt, utożsamiają się z nimi i to właśnie jest ich iluzją. Żyją w iluzji… Tak samo, jak ludzie nie są właścicielami ziemskimi itd. To jest właśnie iluzja. Nawet jeśli kupisz kawałek Ziemi i uznasz go za własność, albo, gdy dostaniesz od kogoś, może i w spadku, to jesteś w wielkim błędzie, że jesteś jego właścicielem. Gdy będziesz czuł się opiekunem tego skrawka ziemi, za który komuś zapłaciłeś, gdy będziesz czuł wdzięczność, że możesz na nim mieszkać… o to już całkiem inna sprawa… To jakbyś wykupił ten skrawek Ziemi z niewoli ku wolności… Żyj sobie spokojnie na tym kawałku, który wyzwalasz, szanuj go, opiekuj się nim, a on Ci odpłaci obfitością i bezpieczeństwem.

Wiem, że chociaż myślę, nie jestem właścicielką “moich” myśli, lecz moje ciało jest tak “nastrojone” – trochę jak “biologiczno-duchowy radioodbiornik”, że odbieram te, a nie inne myśli jako “swoje”. Gdy zmienia się “zakres” odbioru częstotliwości tego mojego cielesno-duchowo-energetycznego “radioodbiornika”, wtedy potrafię wyłapywać inne myśli i otwieram się na nową wiedzę i informacje. Och, jak one czasem mnie zaskakują…


Można poszerzać zakres odbioru fal. Może być tak, że taki "radioodbiornik" ma szeroki zakres odbioru różnych częstotliwości fal, ale odbiera na przykład sygnały na okrągło tylko z jednej stacji... Na czym polega, że jeden odbiera "myśli" z jednej stacji, a inny może się dostrajać do kilku albo i kilkudziesięciu różnych stacji?

A wyobrażasz sobie taki ludzki "radioodbiornik", który nie musi dopasowywać się do każdej stacji osobno przez pokręcanie gałką :-), ale zaczyna odbierać to, co nadaje kilka stacji na raz i nie powoduje to ani chaosu ani zgrzytów? Taki "radioodbiornik" ludzki się nie rozpada... jak myślisz, czemu?A radioodbiornik z zasilaniem na 220 Volt podłączany do 230 może się rozwalić. Natomiast można tak przetworzyć radioodbiornik, że będzie działał sprawnie podłączony do 220, 230 albo 100 czy 300 volt.Ten przykład z radioodbiornikiem według mnie pokazuje ogromne możliwości ludzi, ale wyraźnie wskazuje również na fakt, że nie jesteśmy właścicielami myśl. Oczywiście można niektórych porównać do "radiowych tub" :-) czy stacji nadawczych, ale oni też nie tworzą myśli czy idei, lecz korzystają z tych, które sami odbierają z pewnego wspólnego pola, przetwarzają je i przekazują innym jako swoje...

KIEDYŚ MIAŁAM JUŻ WIZJĘ Z "ludzkimi radioodbiornikami":

KRYSZTAŁOWE LUDZKIE "RADIOODBIORNIKI"



Gdy łączymy się z duszą, ze Źródłem, nasza wola łączy się z wolą Całości, łączy się w miłości i w harmonii, i gdy nasze działania są temu przeznaczone, dlatego w tu i teraz mamy dostęp do tej wiedzy i tych myśli, które nam są potrzebne, aby utrzymywać tę harmonię…







piątek, 19 kwietnia 2013

CZARY-MARY i nic?




19.kwietnia
Przyszedł do mnie pewien “szaman” – mistrz bractwa i próbował “mnie zaczarować”. Wiedziałam, że to, co normalnie robię jest im z jakichś względów niewygodne i robią różne rzeczy, żeby temu zapobiec. Siedziałam obok tego szamana, miałam jakby inną “konsystencję” ciała, nie poruszałam się “normalnie”, lecz przesuwałam ja we śnie albo jak duch. Ale przysiadłam przy tym szamanie i przyglądałam się, co on robi… i wiedziałam, że to nie działa. A on robił swoje. Nie wiedział mnie.


I też po pewnym czasie ów maestro zobaczył, że jego “czary” nie działają. Nawet nie był zły, ale po prostu nie chciał wierzyć, bo nie rozumiał, dlaczego to nie działa. Dalszej części na razie nie będę opisywać, przeskoczę do sekwencji, w której usłyszałam jego myśl o mnie: chciałbym, żebyś wybuchła i się rozpadła. Odpowiedziałam mu w myślach (telepatycznie), że może następnym razem się rozpadnę, ale i tak to nie będzie w ten sposób i dlatego, że on tak myśli. Ale on chyba nie usłyszał tego, co mu “odpowiedziałam”.

Nie zamierzam się rozpaść, bo komuś przeszkadza moje istnienie. Każdy ma prawo do istnienia.


--------------------------------------------------
Dodane 12.06.
Tak było zaraz po śnie, a potem się rozpadłam... Ale po kolei. 

dziś Livia Ether mi o tym przypomniała ciąg dalszy tego zdarzenia, który opisałam kiedyś u niej na blogu w komentarzu w odpowiedzi na sen Livii Ether:


27 Kwiecień 2013 o 20:45


---------

Proces rozpoznania treści i informacji, jakie przyniósł mi ten sen, trwał jeszcze dłużej, ponieważ odkrywałam kolejne warstwy tego, co jeszcze miałam do odkrycia i przetransformowania w sobie. Teraz jestem bardzo szczęśliwa i wdzięczna za to, że mogłam przez to wszystko przejść. Jeszcze wielu odkryć dokonałam...

Może znajdę kiedyś czas, by to opisać...


Opisałam dalszą część..
. http://www.tonalinagual.blogspot.com/2013/06/ja-jestem-taka-jaka-jestem-zmienna-i.html

czwartek, 18 kwietnia 2013

ZAMIEĆ W GÓRACH I WAGINA ZIEMI




18.kwietnia
Zamieć w górach. Domek na zboczu góry owiewany obficie śniegiem. Zasypany… Stoję przed wejściem do domu w śniegu prawie już po pas. Wejście znajduje się od strony zbocza góry. Słyszę wyjące, wręcz ujadające psy. Jakby bez powodu. A jak się przyjrzałam… Te psy to nie psy, tylko jakieś dziwne genetycznie zwierzęta. I ujadały strasznie. 

Do chatki dotarła w te śnieżyce jakaś młoda kobieta, na którą czekałam. Poszłyśmy razem do lasu. Las rozciągał się także na szczycie pasma górskiego. Stanęłam na samym szczycie pasma i nagle góra pękła. Pode mną pojawiła się głęboka szczelina. A na dnie tej szczeliny zobaczyłam przepiękną waginę Ziemi. Skakałam wokół rozwartej skały jak sarenka, co chwila zatrzymując się i spoglądając w dół na to cudowne zjawisko. Nagle podziemny potok zaczął zalewać tę waginę… Był to przepiękny widok.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

POWÓDŹ





Dziś śniła mi się powódź... Znajdowałam się w dolinie przylegającej do jakiejś góry. Udało mi się przejść przez wodę do pasa, a miejscami nawet głębszą (był tam metalowy płot, którego mogłam się przytrzymać i posuwałam się kawałek wzdłuż tego płotu). Chciałam się przedostać na polanę u stóp góry pokrytej jeszcze gdzieniegdzie śniegiem. Musiałam puścić się płota i przepłynąć jakieś dwa metry w bardzo wartko płynącej wodzie. Istniało ryzyko, że ten wartki nurt mnie porwie ze sobą. Udało mi się. Gdy dobrnęłam do granicy tej polany, złapałam się czegoś, ale nie wiem czego. Stałam w wodzie po pachy, a przede mną było bardzo strome wejście na polanę. Jakiś mężczyzna podszedł i podał mi kij, więc wdrapałam się na tę polanę. Wiedziałam, że jak przedostanę się na nią, to już wszyscy, co znaleźli się na tej polanie i na górze, będziemy mogli osiedlić się w wyższych partiach tej góry.